​Inkbook Calypso: Polski czytnik e-booków kontratakuje! [Test]

Jaśniej, szybciej i po prostu lepiej - tak w skrócie można opisać InkBook Calypso - najmłodszego członka ciągle rozszerzającej się rodziny e-readerów polskiego producenta, firmy inkBOOK Europe. Urządzenie wpadło w nasze ręce, a my wzięliśmy za lekturę i oczywiście testy!

InkBook Calypso - czytnik nie tylko na wyjazdy!
InkBook Calypso - czytnik nie tylko na wyjazdy!INTERIA.PL

Pierwszy kontakt z Calypso to wyjęcie go z przypominającego prawdziwą książkę opakowania. Jej "okładka" przywodzi na myśl wakacyjne klimaty, a skrywające się wewnątrz urządzenie tylko potwierdza te skojarzenia. Czytnik jest mały, lekki i elegancki, co samo w sobie sugeruje, że należy o nim myśleć, jak o kompanie podróży. Zwłaszcza jeśli decydujemy się na model w kolorze innym niż czarny. 

Tak, zdajemy sobie sprawę z tego, że w roku 2020 r. okazji do wyjazdów było mało, ale nie oznacza to, że Calypso nie dawał sobie rady nawet wtedy, kiedy byliśmy zamknięci w czterech ścianach. Za co najbardziej się z nim polubiliśmy?

Nie przedłużając, za 500 zł, bo tyle trzeba zapłacić na InkBooka Calypso, otrzymujemy sześciocalowy czytnik, który został wręcz zaprojektowany pod aplikacje umożliwiające czytanie e-booków w ramach abonamentu. Legimi, Empik Go, Publio - gadżet wrocławkiej firmy jest naturalnym dopełnieniem. Rzecz jasna urządzenie obsługuje całą gamę formatów, więc nawet czytanie magazynów w PDF-ach jest na nim nie tyle możliwe, co wręcz całkiem przyjemne. 16 gigabajtów wbudowanej pamięci nie da się zapełnić, ale gdyby jakimś cudem było wam mało, to Calypso wyposażono w slot na kartę pamięci microSD. 

InkBook Calypso świetne leży w dłoni. Urządzenie jest leciutkie
InkBook Calypso świetne leży w dłoni. Urządzenie jest leciutkieINTERIA.PL

Jestem jednak przekonany, że o wiele bardziej przydatne okażą się dwie inne funkcjonalności, których - na całe szczęście - nie zabrakło. Mowa tu o podświetleniu ekranu e-ink oraz fizycznych przyciskach do przerzucania stron. Tym razem producent pozwala użytkownikowi nie tylko na wybór natężenia, ale i barwy rzeczonego podświetlenia. Czytasz w dzień? "Chłodny" niebieski będzie w sam raz. Lektura w środku nocy? Kilkoma dotknięciami palca zmienisz go na ciepłą i znacznie przyjemniejszą dla oka żółć. 

Do samego ekranu naprawdę nie można się przyczepić. Wyświetlane słowa - i czasami też obrazy - są ostre i nawet długie wpatrywanie się w tę matrycę nie męczy wzroku. Zarzuty? Brak! Miłym zaskoczeniem okazały się też fizyczne przyciski, które reagują znacznie lepiej, niż te z modelu Prime HD. Co więcej, samemu możemy ustalić, jakie mają pełnić funkcje. 

Ekran polskiego czytnika - jest jasno i wyraźnie
Ekran polskiego czytnika - jest jasno i wyraźnieINTERIA.PL

Interfejs opartego na starszej wersji systemu operacyjnego Android urządzenia jest prosty w obsłudze i pozwala na personalizację. Innymi słowy: to od nas zależy, co znajdzie się na ekranie głównym, ale producent zadbał, aby największą "ikonką" była ostatnio czytana przez nas e-książka. 

Skoro Android, to i dodatkowe aplikacje. Na dysku urządzenia znajdziemy tłumacza Google oraz przeglądarkę internetową. O tej ostatniej napiszemy tylko, że "jest", bo naprawdę nie będziecie chcieli z niej korzystać. Na plus zaliczam jednak to, że w sklepie z aplikacjami "na dzień dobry" mamy skróty do wspomnianych już usług abonamentowych. 

Inkbook warto zakupić wraz z oficjalnym etui. Nie tylko ochroni on urządzenie np. przed upadkiem, ale i umożliwi postawienie go na stole
Inkbook warto zakupić wraz z oficjalnym etui. Nie tylko ochroni on urządzenie np. przed upadkiem, ale i umożliwi postawienie go na stoleINTERIA.PL

Do czego faktycznie można się przyczepić? InkBook, kiedy jeszcze znajdujemy się w menu, mógłby działać szybciej. Podczas czytania wszystko jest w jak najlepszym porządku i urządzenie reaguje jak trzeba na nasze prośby. Jednak uruchomienie urządzenia "od zera" zajmuje jakieś 30 sekund. Odpalenie Legimi zajmowało czasami tyle samo. Szkoda, że czytnik nie ma na pokładzie trochę więcej pamięci RAM, jak w "wyższym" modelu Calypso Plus. Podzespoły jeszcze młodszego brata umożliwiają nawet na odsłuchiwanie audiobooków, nie mówiąc już o śmiganiu w menu.

Calypso z czystym sumieniem mogę polecić tym, którzy dopiero "przesiadają się" na cyfrowe książki. Chcąc mieć przy sobie całą bibliotekę nawet w najdalszym zakątku świata można z powodzeniem powierzyć ją właśnie temu modelowi, a ten "made in Poland", to w tych pieniądzach naprawdę dobra opcja.

Plusy:

+ wymiary i waga urządzenia

+ 16 GB pamięci

+ współpraca z aplikacjami abonamentowymi

+ fizyczne przyciski+ ekran i jego podświetlenie

Minusy:

- sprzęt mógłby działać szybciej w menu

- brak portu USB-C (tylko micro-USB)

MO

Czy polecamy? W tej cenie to dobry zakup
Czy polecamy? W tej cenie to dobry zakupINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas