Oto Lotus Evija. Ładuje się w 9 minut i rozpędza do 300 km/h w 9 sekund

Brytyjskie przedsiębiorstwo motoryzacyjne, zajmujące się produkcją samochodów sportowych i wyścigowych, postanowiło, że jego najnowsze supersamochody będą nie tylko w pełni elektryczne, ale i niesamowicie potężne.

Oto Lotus Evija. Ładuje się w 9 minut i rozpędza do 300 km/h w 9 sekund
Oto Lotus Evija. Ładuje się w 9 minut i rozpędza do 300 km/h w 9 sekundGeekweek - import

Evija, bo o tym pojeździe będzie dzisiaj mowa, jest pierwszym samochodem firmy, który może się pochwalić w pełni elektrycznym napędem, co oznacza w tym przypadku 1973 koni mechanicznych. Jak twierdzi koncern, to dla niego zupełnie nowy początek, który ma przywrócić markę Lotus do należnego jej miejsca w sercach i umysłach fanów sportowych samochodów. I w sumie może się to udać, bo już rzut oka na nowy model i jego design inspirowany formacjami skalnymi wystarczy, żeby się w nim zakochać.

Emocje oczywiście stygną nieco w kontekście ceny, która dla większości śmiertelników będzie zaporowa, bo wynosi 2,1 mln USD, ale mówimy przecież o hipersamochodzie. Zespół projektantów sięgnął tu po rozwiązania znane z samochodów wyścigowych Le Mans, co widać choćby po porzuceniu bocznych lusterek, by zmniejszyć opór i zastąpieniu ich kamerami. Nie można też zapomnieć o prędkości, bo Lotus Evija rozpędza się do 100 km w niespełna 3 sekundy, a maksymalnie może osiągnąć 321 km/h. Co prawda Tesla zapowiada, że jej nowy Roadster osiąga setkę w 1,9 sekundy, a jego maksymalna prędkość to 400 km/h, ale zobaczymy po rynkowych debiutach obu aut.

Jeżeli zaś chodzi o wnętrze, to czuć tu ducha sportowych samochodów z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku z charakterystyczną deską rozdzielczą, którą można podziwiać z zewnątrz samochodu. Co więcej, ma reprezentować typowa dla Lotusa podejście, czyli nie tylko świetnie wyglądać, ale i pełnić wiele innych przydatnych funkcji. Mówiąc w dużym skrócie, jest nowocześnie i stylowo, a zastosowane materiały wyglądają naprawdę drogo, dodając pojazdowi prestiżu. Chwila uwagi należy się też kierownicy rodem z F1, która jest wykończona luksusową alcantarą (choć można zdecydować się również na skórzany wariant) i umożliwia przełączanie się między 5 trybami jazdy - Range, City, Tour, Sport i Track.

Zaraz za kierownicą znajduje się cyfrowy wyświetlacz, który wyświetla tylko najważniejsze informacje na temat pojazdu - producent celowo nie przeładował go danymi, żeby niepotrzebnie nie rozpraszać kierowcy. Więcej opcji znajdziemy zaś na konsoli centralnej, wyposażonej w dotykowe przyciski. To jednak tylko drobiazgi, bo wiele osób zastanawia się pewnie, ile trzeba ładować taki pojazd, bo mówimy przecież o elektrycznym supersamochodzie - i tu niespodzianka, samochód korzysta z 800 kW ładowarki, która osiąga 100% naładowania w zaledwie 9 minut.

Oczywiście takich ładowarek nie ma jeszcze na rynku, ale kiedy skorzystamy z tych dostępnych 350 kW, to i tak otrzymujemy imponujący czas 18 minut. A jak często będziemy po nie sięgać? Zasięg Evija to 435 kilometrów. Warto też podkreślić, że jak łatwo można się domyślić, nowy Lotus jest dobrem luksusowym, dlatego koncern planuje wyprodukować jedynie 130 sztuk. Co więcej, będzie to pierwsza premiera Lotusa od czasu przejęcia przez chiński koncern Geely, który wykupił również Volvo - produkcja pierwszych modeli ruszyć ma w 2020 roku.

Źródło: GeekWeek.pl/engadget / Fot. Lotus

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas