Teleskop Webba wymiatał w 2022 roku. Pokazał kosmos, jakiego nie znaliśmy

Misja kosmicznego teleskopu Jamesa Webba na dobre zdominowała przestrzeń medialną w ostatnim roku. Najpierw odprowadzaliśmy go wzrokiem do punktu L2 na orbicie Ziemi, a potem wspólnie wzdychaliśmy do wykonywanych przez niego zdjęć wszechświata.

Koncepcja powstania Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba narodziła się krótko po tym, gdy w kosmosie pojawił się Kosmiczny Teleskop Hubble’a. Już w 1997 roku wewnątrz NASA powstawały zespoły odpowiedzialne za tworzenie poszczególnych komponentów do teleskopu kosmicznego nowej generacji (NGST). Jednym z nich kierował wówczas Polak - Artur Chmielewski, opracowując pierwsze prototypy osłony termicznej dla przyszłego Teleskopu Webba.

Teleskop Jamesa Webba od roku w kosmosie

Od koncepcji do momentu, w którym Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zaczął nabierać obecnych kształtów, minęło kilkanaście lat. Pierwotnie miał on trafić do kosmosu w 2018 roku. Liczne problemy napotkane na etapie konstrukcyjnym doprowadziły jednak do opóźnień, które swoją drogą stały się tematem przewodnim wielu memów krążących po mediach społecznościowych.

Reklama

Gdy spora część internautów przestała wierzyć w to, że Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba znajdzie się w kosmosie, NASA ogłosiła ostateczną datę startu. Ten odbył się 25 grudnia 2021 roku o 13:20 czasu polskiego z Gujany Francuskiej na pokładzie europejskiej rakiety Ariane V. W ten sposób rozpoczęła się nowa era w badaniach astronomicznych, zwana erą Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.

Sprzęt rozpoczął podróż do punktu libracyjnego L2 na orbicie okołoziemskiej, do którego dotarł 24 stycznia 2022 roku. Wówczas rozpoczął się wielomiesięczny okres rozkładania, konfigurowania i kalibrowania instrumentów badawczych teleskopu. Dobiegł on końca na chwilę przed 12 lipca, a więc przed datą zaprezentowania pierwszych pełnokolorowych fotografii z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.

Webb pokazał pierwsze zdjęcie w lipcu 2022

Na konferencjach zorganizowanych 12 lipca 2022 roku przedstawiono pierwsze zdjęcia z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. W pierwszej z nich uczestniczył prezydent Stanów Zjednoczonych - Joe Biden, który pokazał najgłębszy obraz Wszechświata. Przedstawiał on gromadę galaktyk SMACS 0723, której fotografia ukazała potencjał badawczy kryjący się za Kosmicznym Teleskopem Jamesa Webba.

Kolejne fotografie przedstawiono na drugiej konferencji, która odbyła się kilkanaście godzin później. NASA pokazała wtedy znane obiekty w nieznanej dotychczas postaci. Zaprezentowano wówczas fotografie Mgławicy Carina, Mgławicy Pierścień Południowy i Kwintetu Stephana wykonane w bliskiej podczerwieni. Ponadto pojawił się także obraz widma ukazujący skład atmosfery egzoplanety WASP-96b.

Potem było zdjęcie za zdjęciem

W zasadzie było jasne, że pierwsze miesiące działania Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba zaowocują przełomowymi obrazami kosmosu. Właściwie każda kolejna fotografia znanych obiektów okazywała się przełomowa z uwagi na zupełnie nowe możliwości badawcze tego urządzenia, których nie posiadał Kosmiczny Teleskop Hubble’a.

Już 22 lipca, naukowcy zauważyli, że w najgłębszym obrazie wszechświata Webb sfotografował rekordowo stare i odległe galaktyki. Nadano im nazwy GLASS-z13 i GLASS-z11 szacując, że znajdują się one około 13,5 mld lat świetlnych od Słońca.

Kolejne miesiące owocowały kolejnymi przełomowymi fotografiami. Opublikowano między innymi najdokładniejsze zdjęcie Neptuna od 30 lat, a przy tym także fotografię Jowisza oraz Tytana krążącego wokół Saturna. Za sprawą bliskiej podczerwieni, Webb stał się nową perspektywą na obiekty Układu Słonecznego, pozyskując obrazy o ogromnym potencjale badawczym.

Ta perspektywa otworzyła się również na zdecydowanie dalsze obiekty w kosmosie. Warto przypomnieć, że w ciągu minionych miesięcy Webb spojrzał między innymi w stronę Mgławicy Tarantula, egzoplanety HIP 65426 b, galaktyki NGC 1566, protogwiazdy L1527, galaktyki karłowatej Wolf-Lundmark-Melotte, galaktyki Koło Wozu, gwiazdy podwójnej WR 140, a także w stronę filarów stworzenia. Każda z tych publikacji wzbudzała słuszny zachwyt wśród osób pasjonujących się astronomią oraz wśród naukowców.

Co teleskop Webba pokaże nam w 2023 roku?

Nowy rok oznacza kontynuację badań prowadzonych przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Nie wiadomo dokładnie, co zobaczymy w dalszej kolejności, ale z pewnością nie będą to zwyczajne fotografie. Do tej pory Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba sfotografował zaledwie niewielki ułamek najbardziej interesujących obiektów we wszechświecie, a to oznacza, że jeszcze wiele tajemnic oczekuje na zbadanie.

Szczególnie interesująca okazuje się perspektywa badań spektroskopowych, które w 2022 roku udowodniły, że na podstawie danych z Webba da się ocenić, z jakich pierwiastków składa się atmosfera badanych egzoplanet. Jeszcze zanim ten teleskop zaczął swoje działanie szacowano, że będzie on w stanie odkryć życie pozaziemskie, wykrywając pierwiastki chemiczne pochodzenia przemysłowego, których nie da się wytworzyć w naturalnych procesach. 

Ich obecność w atmosferze egzoplanety mogłaby świadczyć o istnieniu zaawansowanej cywilizacji, posiadającej rozwinięty przemysł. Czy zatem w 2023 roku dowiemy się o tym, że nie jesteśmy sami we wszechświecie?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba | Kosmos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama