Dzisiaj przypada 30. rocznica katastrofy promu Jan Heweliusz

Zatonięcie polskiego promu MF „Jan Heweliusz” miało miejsce 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim. Jaka była przyczyna jednej z największych katastrof w historii polskiej żeglugi cywilnej?

Katastrofa promu "Jan Heweliusz" miała miejsce podczas rejsu ze Świnoujścia do Ystad (miasto w południowej Szwecji). Statek obrócił się do góry dnem 14 stycznia 1993 roku w trakcie bardzo silnego sztormu, który miał siłę 12 w skali Beauforta.

Odwoławcza Izba Morska za przyczynę wypadku uznała zły stan techniczny promu i błędy kapitana. Wcześniej, 10 stycznia 1993 roku "Jan Heweliusz" uszkodził furtę rufową (wrota w kadłubie statku), co nie zostało zgłoszone organom administracji morskiej.

Armator promu, Euroafrica, zarządził, że naprawy mają mieć miejsce podczas postojów w Świnoujściu, jednakże bez przeprowadzenia remontu stoczniowego. Przed wyjściem w ostatni rejs, nie zostały ukończone naprawy, przez co statek nie spełniał niezbędnych wymogów.

Reklama

Jak wyglądała katastrofa promu Jan Heweliusz?

W trakcie rejsu mimo silnego wiatru bocznego i wbrew ogólnym zaleceniom załoga promu uruchomiła system kompensacji przechyłu. Służy on do wyrównania obciążenia ładunkiem, lecz nie jest on w stanie reagować z wyprzedzeniem na nagłe zmiany przechyłu statku. Niestety doszło do chwilowego osłabnięcia siły wiatru, co skutkowało do zsumowania dwóch sił działających na prom: siły wiatru i obciążenia ładunkiem.

Dodatkowo w burtę statku uderzył silny huragan, który doprowadził do zerwania mocowań, które utrzymywały w miejscu ciężarówki znajdujące się na promie. Doprowadziło to do przesuwania się samochodów i rozrzucenia przewożonych nimi ładunków. Konsekwencją tych wydarzeń była utrata stabilności przez prom i przewrócenie się statku.

Za jedną z przyczyn katastrofy uznaje się także decyzję o zmniejszeniu prędkości statku, która miała miejsce podczas silnego wiatru i w warunkach dużego zafalowania. Doprowadziło to do utraty sterowności.

Skutki katastrofy Jana Heweliusza

W katastrofie promu zginęło w sumie 55 osób, w tym 35 pasażerów i 20 marynarzy. W przeprowadzonej akcji ratowniczej uratowano dziewięciu marynarzy. Według różnych źródeł, od 6 do 10 ciał nigdy nie odnaleziono. Pasażerami byli głównie kierowcy tirów, którzy pochodzili m.in. z Polski, Szwecji, Czech, Austrii, Norwegii, czy Węgier. Na pokładzie statku znajdowało się 28 tirów, które załadowane były stalą, aluminium, meblami, konserwami, odzieżą, czy cebulą, a także 10 wagonów kolejowych załadowanych sprzętem kempingowym, meblami i blachą stalową.

Prom osiadł na głębokości 27 metrów i jednocześnie około 10 metrów poniżej minimalnego poziomu lustra wody. "Jan Heweliusz" jest pierwszym polskim promem pełnomorskim, który został utracony w katastrofie, a także jedyną jednostką morską w historii PMH, na której zginęli wszyscy pasażerowie. Prom "Jan Heweliusz" miał ponad 125 m długości i 17 m szerokości. Jego pojemność brutto wynosiła 3 015 ton rejestrowych. Jednostka była napędzana silnikiem CODAD, 4 x Sluzer 10AL25/30 o łącznej mocy 7 400 KM i posiadała dwie śruby napędowe. Statek osiągał prędkość maksymalną 16,75 węzłów. W środku promu mieściło się 36 wagonów towarowych, 18 ciężarówek i 30 przyczep.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: statek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama