Japończycy nie dają sobie rady ze składowaniem skażonej wody w Fukushimie
Niestety, z japońskiej Fukushimy dochodzą do nas coraz to bardziej smutne wieści, które nie pozwalają napawać się optymizmem wszystkim tym, którzy śledzą rozwój wydarzeń 8 lat po największej w XXI wieku katastrofie jądrowej.
Władze operatora elektrowni jądrowej, firmy TEPCO, wciąż poważnie zastanawiają się nad wpompowaniem skażonej trytem wody do Oceanu Spokojnego. Radioaktywna ciecz przez ostatnie kilka lat gromadzona jest w setkach wielkich zbiorników znajdujących się na terenie elektrowni. Japończycy mówią jasno, że nie są w stanie opanować magazynowania tak ogromnych ilości skażonej wody.
Chociaż sprawa nie jest nowa, to ostatnio przycichła, żeby teraz kolejny raz powrócić jak bumerang. Abyście mogli wyobrazić sobie, jak dużo jej znajduje się w wielkich zbiornikach na terenie elektrowni, zobaczcie poniższe zdjęcia. Specjaliści z TEPCO twierdzą, że co 4 dni stawiany jest nowy zbiornik, w którym można pomieścić 600 ton wody. W tej chwili na terenie elektrowni znajduje się aż 1,3 miliona ton skażonej wody, która przetrzymywana jest w 1000 zbiornikach.
Od samego początku woda była filtrowania pod względem szczególnie niebezpiecznych radionuklidów, takich jak cez i stront, ale nie udało się jej oczyścić z izotopu wodoru, trytu. Efekt uboczny filtracji cezu i strontu przechowuje się w formie sodu w specjalnie do tego utworzonych zbiornikach na terenie obiektu, znajdujących się w bezpiecznej odległości od pozostałych.
Tryt, co prawda, jest radioaktywny, ale jego promieniowanie nie jest tak intensywne jak w przypadku jodu. Nie oznacza to jednak, że zagrożenie nie istnieje. Specjaliści z TEPCO chcą jak najszybciej pozbyć się grubo ponad miliona ton zanieczyszczonej wody, gdyż nie ma już miejsca na składowanie kolejnych ton (dziennie dochodzi po 150 ton), które powstają na skutek chłodzenia zgliszczy reaktorów, gdyż wciąż panuje tam wysoka temperatura.
Problem w tym, że nie mogą spuścić wody do Oceanu Spokojnego, bo może to doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Według najnowszego raportu, za niespełna 3 lata na terenie obiektu nie będzie już miejsca na składowanie zbiorników i wówczas problem urośnie do rangi katastroficznego. Firma chce więc jak najszybciej rozpocząć oczyszczać i demontować zniszczony na skutek uderzenia fal tsunami obiekt.
Plan TEPCO został uzgodniony z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej i japońską instytucją nadzorującą elektrownie jądrowe. Władze zapewniają, że składowana woda zawiera już tylko radioaktywny tryt. Jeśli nie uda się ograniczyć produkcji skażonej wody, to w życie wejdzie plan b, który zakłada spuszczenie jej do oceanu. Tryt w małych ilościach i po rozcieńczeniu nie stanowi zagrożenia i całe przedsięwzięcie nie będzie miało żadnych groźnych następstw.
Ciężko powiedzieć, czy dobrym rozwiązaniem jest składowanie takich ilości skażonej wody w jednym miejscu, i to na terenach niezwykle sejsmicznych. Gdyby doszło do uderzenia nowych fal tsunami, skutki byłyby o wiele bardziej opłakane, niż stopniowe wypuszczanie wody do Oceanu Spokojnego. No cóż, pozostaje nam czekać i obserwować, jak to wszystko się potoczy i czy całe przedsięwzięcie odbije się na morskiej faunie i florze oraz życiu Japończyków i mieszkańców krajów leżących nad Oceanem Spokojnym.
Źródło: GeekWeek.pl/Wired / Fot. Google Maps/PxHere/TEPCO