Minister do spraw cyberbezpieczeństwa bez komputera? Takie rzeczy tylko w Japonii
Właśnie poznaliśmy sposób na to, by sprawy wagi państwowej były bezpieczne jak nigdy wcześniej. Trzeba zakazać ministrom korzystania z komputerów, wtedy niegroźne im jakiekolwiek wycieki informacji.
A mówiąc już całkiem serio, w sieci dosłownie zawrzało, kiedy dziś okazało się, że japoński minister ds. cyberbezpieczeństwa, nigdy nie korzystał z komputera. Wydawać by się przecież mogło, że to stanowisko wymagające bardzo sprawnego użytkowania nowoczesnych rozwiązań i pełnej świadomości wynikających z nich zagrożeń.
Szczególnie w takim kraju jak Japonia, który powszechnie uważany jest za bardzo nowoczesny i słynie z wprowadzania różnorakich nowinek. Tymczasem 68-letni Yoshitaka Sakurada ma zupełnie inne podejście i chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo zadziwi świat, wypowiadając następujące zdanie: - Wydaję polecenia swoim doradcom, więc sam nie korzystam z komputera. Jestem jednak pewny, że nasza praca jest pozbawiona wad.
Nie da się też ukryć, że to wizerunkowa wtopa, która na dodatek może zostać uznana za lekkomyślne podejście do wykonywanych obowiązków, a przecież przed Japonią ogromne wyzwanie w zakresie cyberbezpieczeństwa (i nie tylko). A mowa oczywiście o zbliżającej się wielkimi krokami olimpiadzie, która w 2020 roku odbędzie się w Tokio i wszyscy chcielibyśmy mieć pewność, że hakerzy lub terroryści nie wykorzystają tego przeciwko nam, stwarzając jakieś zagrożenie.
Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie będzie za to odpowiadać jedna osoba, a cały sztab pracowników, ale lepiej byłoby, gdyby zarządzał nimi ktoś, kto naprawdę odnajduje się we współczesnych realiach i na przykład nie zlekceważy jakichś niepokojących doniesień. Szczególnie że ministrowi zdarzyło się więcej potknięć, na przykład kiedy nie wiedział, czym jest złącze USB, odpowiadając na pytanie dotyczące jego stosowania w elektrowniach jądrowych.
Źródło: GeekWeek.pl/independent