Piracenie filmów tuż po ich premierze jest dobre, bo pomaga w ich sprzedaży?!
Najnowsze badania sugerują, że można dopatrzeć się związku pomiędzy umieszczeniem filmu po premierze na Pirate Bay, a wzrostem jego dochodów. Czyżby okazało się, że piractwo wcale nie jest takie złe, jak je malują?
Jeśli chodzi o umieszczanie filmów w sieci przed ich premierą, to badania potwierdzają negatywny wpływ tego zjawiska na dochody twórców, ale z drugiej strony dostrzegają pozytywny aspekty współpracy z piratami już po kinowym debiucie produkcji. Co ciekawe, do potwierdzenia swoich przypuszczeń naukowcy wykorzystali czas zamknięcia jednego z najpopularniejszych pirackich serwisów, czyli Pirate Bay, który przez jakiś czas 2014 roku pozostawał offline.
Wszystko za sprawą akcji szwedzkiej policji, która doprowadziła do zamknięcia strony na ponad miesiąc - część użytkowników obawiała się nawet, że serwis już nie ruszy, ale tak się nie stało. To właśnie wtedy specjalizujący się w marketingu profesorowie z University of Houston i Western University postanowili sprawdzić, jak wpłynie to na dochody z filmów.
Jak twierdzi profesor Shijie Lu w rozmowie z serwisem Torrent Freak, zupełnie naturalne jest, że twórcy filmowi doszukują się w piractwie jedynie złych stron, ale trzeba głośno mówić również o tym, bo niektórych może to zainteresować, że są też plusy. Shijie Lu oraz Xin Wang i Neil Bendle, czyli współautorzy publikacji Does Piracy Create Online Word-of-Mouth? An Empirical Analysis in Movie Industry, postanowili rozłożyć na czynniki pierwsze rolę marketingu szeptanego w tym konkretnym przypadku.
Przy udostępnianiu filmów przed premierą powtarzał się dobrze znany scenariusz, czyli wpływ takiego piractwa jest negatywny, niezależnie od jego rodzaju i zmniejsza całkowity dochód o 11%. Jeżeli zaś mówimy o piractwie po premierze, to sprawa wygląda zupełnie inaczej i bazując na kontrfaktycznych symulacjach można spokojnie założyć, że dzięki marketingowi szeptanemu dochody wzrastają o ok. 3%.
Źródło: GeekWeek.pl/fudzilla