10 zapomnianych gadżetów sprzed lat

Na początku lat 90. XX wieku, by zyskać szacunek wśród kolegów, należało nie tylko dobrze grać w piłkę, ale i być w posiadaniu paru gadżetów, o których dzisiaj mało kto pamięta. Przypominamy najważniejsze z nich. Gwarantujemy, że zakręci wam się w oku łezka...

Figurki G.I Joe

Wczesne lata dziewięćdziesiąte minęły w Polsce nie tylko pod znakiem przemian ustrojowych, ale i figurek G.I Joe, które szturmem zawładnęły wyobraźnią wielu młodych wówczas chłopców. Amerykańscy żołnierze o wzroście przekraczającym trzy i pół cala, korzystający z wymyślnych broni, po prostu musieli stać na półce każdego, kto chciał się liczyć w "towarzystwie".

Seria figurek G.I Joe, której autorem jest  firma Hasbro, mająca też na swoim koncie nie mniej popularne Transformery, cieszyła się nad Wisłą sporą popularnością, choć sprzedawana była jedynie w "lepszych" sklepach. Rodzimy rynek szybko poradził sobie z tym problemem oferując gorsze jakościowo podróbki. Niemniej, to właśnie posiadanie w swej kolekcji oryginałów było prawdziwym szpanem.

Reklama

Przyznajcie się: kto z was z niekłamaną radością jeszcze raz zawalczyłby plastikowymi żołnierzami na dywanie udającym pole bitwy?

ZOBACZ DALEJ

Walkman

Kaseta magnetofonowa dzisiaj kojarzy się co najwyżej z hipsterami. Warto jednak pamiętać, że był to pierwszy nośnik, który pozwalał na wzięcie ulubionej muzyki ze sobą. Urządzeniem umożliwiającym spełnienie tego marzenia wielu nastolatków był walkman, gadżet prosto od japońskiego giganta, firmy Sony.

Kanciaste, nieco ciężkie walkmany w najróżniejszych kolorach szybko stały się symbolem niezależności i bycia cool. Wzięcie odtwarzacza na szkolną wycieczkę z powodzeniem wywoływało zazdrość u kolegów i koleżanek.

Walkman zrewolucjonizował sposób, w jaki dzisiaj słuchamy muzyki. Bez niego nie byłoby discmanów, odtwarzaczy MP3 i iPoda.

ZOBACZ DALEJ

Matchboksy

Dla wielu z nas były to pierwsze samochody. Resoraki brytyjskiej firmy Matchbox miały coś, czego nie mogły zapewnić żadne podróbki: ruchome elementy i podobieństwo do prawdziwych pojazdów.

"Matchboksy" w kraju nad Wisłą pojawiały się zazwyczaj dzięki paczkom wysyłanym przez rodzinę z zagranicy. Pojedyncze egzemplarze można było nabyć w Peweksie i składnicach harcerskich.

Szczyt marzeń: miniatura sportowej fury lub wóz strażacki z wysuwaną drabiną.

ZOBACZ DALEJ

SEGA Mega Drive

Posiadanie konsoli do gier z prawdziwego zdarzenia było nie tylko marzeniem zapaleńców elektronicznej rozrywki. Oznaczało to również, że ma się kontakty z kimś zza zachodniej granicy, gdyż megadrive’y trafiały do Polski głównie z Niemiec. Stąd też błędne przeświadczenie wielu, że nazwę SEGA powinno wymawiać się "ZEGA".

Na początku lat dziewięćdziesiątych japońska maszyna do grania była prawdziwym potworem.  16-bitowy procesor i zaawansowane jak na tamte czasy układy graficzne SEGI Mega Drive sprawiały, że tytuły dostępne na tę konsolę wyglądały po prostu zniewalająco. Pamiętacie niebieskiego jeża Sonica z gry Sonic the Hedgehog? Na rynku nie było wówczas lepszej produkcji, a tę wydano jedynie na SEGĘ.

ZOBACZ DALEJ

Rower BMX

Trzy magiczne litery budzą dziś skojarzenia ze skateparkami i młodymi ludźmi lubującymi się w sportach ekstremalnych. W Polsce z początku lat dziewięćdziesiątych BMX oznaczał jedno - wymarzony prezent na komunię.

BMX sprzed bagatela dwudziestu lat znacząco różnił się od dzisiejszych bicykli ochrzczonych tą nazwą. Był mniejszy, bardziej kolorowy, a jego rama okryta była gąbkami, które miały łagodzić skutki upadków. Nierzadko  na kierownicy montowano też koszyk, którego usunięcie, najczęściej wbrew woli rodziców, było manifestem młodzieńczego buntu.

Takimi rowerami nie dało się wykonywać skomplikowanych trików, ale do ścigania się po osiedlach nie wymyślono dotychczas nic lepszego.

ZOBACZ DALEJ

Boombox

Przekleństwo dla sąsiadów i starszych osób przesiadujących na osiedlowych ławkach. Mowa oczywiście o popularnych boomboksach, czyli sprzęcie sterero, którego gabaryty i zasilanie bateriami pozwalały na wyniesienie go poza cztery ściany domu bądź mieszkania.

Boombox składał się z dwóch kluczowych elementów - pary głośników o dość sporej mocy i "bazy" zawierającej odtwarzacz kaset magnetofonowych, radio i - koniecznie! - equalizer z całą masą przełączników.

Idealny sprzęt na podryw, jak i do szpanowania przed kumplami. Do tego świetne narzędzie, które z miejsca pozwalało rozkręcić domówkę.

ZOBACZ DALEJ

Polaroid

Młodsze pokolenia mają aplikację Instagram. Starsi fotografie podobnej jakości cykali aparatami marki Polaroid, które umożliwiały natychmiastowe wywołanie zdjęcia w kieszonkowym formacie.

Polaroidy wyróżniały się na tle radzieckich konkurentów, marek Smiena i Zenit, nie tylko swoim zachodnim rodowodem, ale także wyglądem, który mógł uchodzić za nieco futurystyczny.

zwyczajne aparaty fotograficzne znajdowały się w wielu polskich domach. Oryginalne Polaroidy posiadało niewielu. Dawniej do szpanu nie potrzeba było wiele więcej.

ZOBACZ DALEJ

Ruskie jajka


Prosty, monochromatyczny wyświetlacz, kilka przycisków i dwie postacie z popularnej kreskówki "Wilk i Zając" - w skrócie kultowe "ruskie jajka". Dla wielu produkcja "Nu pogodi!" firmy Elektronika była pierwszym kontaktem z grami wideo.

Samo urządzenie w przeciwieństwie do japońskiego oryginału, przenośnej konsoli Game & Watch, można było dostać na każdym bazarze. Cena również nie odstraszała od zakupu stąd też cieszyła się ogromnym powodzeniem. Na czym polegała sama gra? Wcielaliśmy się w niej w wilka, którego zadaniem było łapanie do koszyka jajek wylatujących z czterech różnych miejsc po obu stronach ekranu. Proste i wciągające.

Posiadanie samej konsolki nie było uważane za szpan. Co innego z osiąganymi w niej wynikami - najlepsi zbieracze jaj mogli liczyć na szacunek kumpli.

ZOBACZ DALEJ

Piłka Jupiter P 5

Marzenie każdego młodego piłkarza, koszmar dla portfeli rodziców. Piłki Jupiter P 5, nazywanej często "Biedronką", nie mogło zabraknąć na naszej liście.

Czym ta futbolówka wyróżniała się na tle innych? Przede wszystkim swoją kolorystyką (czarne łaty!) oraz trwałością - zakup Jupitera był inwestycją na lata, w przeciwieństwie do innych piłek, którymi grano na boiskach.

Jeśli ktoś miał już w swoim posiadaniu "Biedronkę", a jej zakup nie należał do najprostszych i wiązał z długimi namowami rodziców i jeszcze dłuższym staniem w kolejkach, to dbał o nią jak o największy skarb.

A może wy macie jeszcze gdzieś swojego Jupitera?

ZOBACZ DALEJ

Motorynka

Pojazd widoczny po lewej stronie to nie tylko środek lokomocji. Wśród dzisiejszych motocyklistów i kierowców z wieloletnim stażem za kierownicą znajdziemy całą masę takich, którzy swą przygodę z motoryzacją zaczynali właśnie od motorynki.

"Komarki" i Romety "Pony" były popularne zwłaszcza na wsiach i w mniejszych miasteczkach, gdzie widok prowadzących je kilkulatków nie dziwił nikogo.  W dużych aglomeracjach była to raczej "zabawka" dla przynajmniej kilkunastoletnich chłopców.

Nieśmiałe wyjazdy, wyścigi czy godziny spędzone w garażu - z motorynkami wiąże się wiele wspomnień. W XXI w. ich miejsce zajęły skutery, ale chyba zgodzicie się z nami, że brakuje im tego "czegoś".


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: suknie ślubne w stylu retro | futbol | motor | Biedronka | motoryzacja | YouTube
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy