HeWee Go. To nie pas cnoty. To coś lepszego!
Wiele osób pracujących na co dzień w sztywnych kombinezonach przywita ten wynalazek z ulgą. Choć wygląda jak męski pas cnoty, ma nieco inne, bardzo pożyteczne zastosowanie.
W latach II wojny światowej piloci samolotów myśliwskich musieli załatwiać swoje potrzeby poprzez niewielki lejek, którego wylot bardzo często zamarzał. Co kończyło się niezbyt przyjemnie. Nieco lepiej miały załogi samolotów bombowych. Strzelcy posiadali nawet specjalne lejki w kombinezonach. Niestety również często się psuły, co kończyło się oddawaniem moczu gdzie popadnie.
Dziś lotnicy mają o niebo lepiej. W takim B-2 Spirit jest nawet dość wygodna toaleta ze wszystkimi dogodnościami. Niestety nurkowie nie mieli aż tak dobrze. Do teraz.
Od połowy XIX wieku, kiedy nurkowie zaczęli schodzić pod wodę w tzw. suchych kombinezonach musieli sobie jakoś radzić pod wodą. Najczęściej na powierzchnię wychodzili cali mokrzy.
Po dłuższym czasie opracowano w końcu niezawodny system, który pozwoli każdemu nurkowi schodzącemu pod wodę w suchym kombinezonie wrócić na powierzchnię naprawdę suchym.
HeWee Go jest mocowane przy pomocy regulowanej taśmy nośnej, dzięki czemu nie krępuje ruchów. Całość jest połączona systemem zaworów poprzez elastyczną rurkę chirurgiczną z woreczkiem.
Zestaw składa się z regulowanego pasa nośnego, dwóch rozmiarów membran, "kołnierza" oraz systemu zaworów i rurek. Całość wygląda jak męski pas cnoty i choć zapewne żaden facet nie przyzna się oficjalnie do jego używania, to wielu doceni tak niezwykle przydatny gadżet. Bo w końcu dzięki niemu na pytanie komisarza Ryby do Wąskiego: "Zawsze sikasz przez zapięty rozporek?" z pełnym przekonaniem odpowiedzieć można: "Zawsze!".