Amerykanie pracują nad nowym bombowcem strategicznym
Amerykanie powinni jak najszybciej opracować i wprowadzić do służby nowe ciężkie bombowce. W przeciwnym razie USA może znaleźć się w bardzo niekorzystnej sytuacji – czytamy w ostatnim raporcie Lexington Group, przytoczonym na łamach serwisu Defense Update.
Ciężkie bombowce to niezwykle skuteczne maszyny bojowe. Decyduje o tym ich daleki zasięg, wysoka prędkość, a także wszechstronność w stosowanym uzbrojeniu - mogą posługiwać się różnego rodzaju bronią konwencjonalną (minami, bombami, rakietami) a także jądrową. Są w stanie wykonywać misje niezależnie od pory dnia i pogody. Nic dziwnego, że ten typ samolotów odegrał bardzo istotną rolę w niedawnych konfliktach zbrojnych - na Bałkanach, w Afganistanie, Iraku czy Libii.
Problem polega na tym, że amerykańska flota - choć liczna - starzeje się. Wszystkie ze 159 obecnie wykorzystywanych maszyn były projektowane co najmniej 30 lat temu, a składają się na nie:
- 76 sztuk samolotów Boeing B-52 Stratofortresses. Jego pierwszy lot odbył się w 1952, a w 1963 roku lotnictwo Stanów Zjednoczonych dysponowało aż 650 jednostkami tego typu. Jednak rozwój rakiet międzykontynentalnych i wrogiej - wtedy rosyjskiej - obrony przeciwlotniczej osłabiły znaczenie B-52 jako bombowca wykorzystującego broń niekonwencjonalną - atomową. Dopiero rozwój rakiet samosterujących przywrócił do łask potężne maszyny. Wszystkie będące w służbie B-52H zostały wybudowane między 1960 a 1962 rokiem, więc ich średnia ich wieku to 50 lat!
- 63 sztuki samolotów Rockwell B-1 Lancers. Projekt maszyny, której zadanie miało polegać na przeczesywaniu przestrzeni powietrznej Związku Radzickiego, narodził się podczas zimnej wojny. Wybudowano łącznie 100 egzemplarzy B-1, a średnia wieku maszyn będących w czynnej służbie to 28 lat.
- 20 sztuk Northrop B-2 Spirit. To wciąż najbardziej kontrowersyjny i najdroższy samolot w historii. Koncepcja jego budowy narodziła się w latach 70., a Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych złożyły wówczas zamówienie na 123 egzemplarze. Jednak późniejszy upadek ZSRR i zakończenie wyścigu zbrojeń postawiły projekt pod znakiem zapytania. Ostatecznie Amerykanie zredukowali zamówienie do 20 sztuk, co spowodowało drastyczny wzrost ceny - szacuje się, że za 1 sztukę zapłacono od 1,2 do 2,2 mld dol. B-2 jest najmłodszą amerykańską konstrukcją - średnia wieku tych maszyn to 20 lat.
Każdy z przedstawionych samolotów zabiera na pokład pokaźną ilość uzbrojenia rożnego typu, a ich zasięg - bez uzupełniania paliwa w trakcie lotu - to co najmniej 6 tys. km. Każdy z nich jest także na swój sposób wyjątkowy - B-52 to jedyny bombowiec przystosowany do przenoszenia pocisków samosterujących, B-1 jest ponaddźwiękowy, natomiast B-2 został wykonany w technologii stealth (utrudnia wykrywanie przez wrogie systemy radarowe).
Bezzałogowy bombowiec
W raporcie Lexington Group czytamy, że Amerykanie zdają sobie sprawę, że maszyny opracowywano kilkadziesiąt lat temu, kiedy sytuacja na świecie i zagrożenia były zupełnie inne niż obecnie. Dlatego ich wiek to jedno, a realia i konflikty którym muszą stawić czoła teraz i w przyszłości - zupełnie inna kwesta.
Air Force mają jednak plany budowy nowego bombowca uderzeniowego dalekiego zasięgu (LRS-B), ale wszystkie szczegóły związane z konstrukcją wciąż są utrzymywane w ścisłej tajemnicy. Wiadomo natomiast, że przeznaczono na ten cel 6 mld dol., a do służby wejdzie od 80 do 100 maszyn - koszt zakupu jednego egzemplarza ma wynieść ok. 550 mln dol. Ich gotowość operacyjną przewidziano na 2025 rok.
Eksperci podejrzewają, że nowy samolot - o zasięgu przekraczającym 10 tys. km - będzie przystosowany do lotów bezzałogowych i autonomicznego działania na terytorium wroga. Na pokład zabierze uzbrojenie różnego typu - prawdopodobnie także pociski samosterujące.