Amerykańskie bombowce przyszłości nie będą dronami

Amerykanie pracują nad bombowcem strategicznym dalekiego zasięgu, przystosowanym do przenoszenia broni jądrowej. Czy istnieje jakakolwiek szansa, że taka maszyna pojawi się w wersji bezzałogowej?

Bombowiec B-1
Bombowiec B-1AFP

Wcześniejsze publikacje na temat amerykańskich bombowców przyszłości sugerowały powstanie dwóch wariantów tych maszyn - załogowych i zdalnie sterowanych. W końcu USA mają cały szereg samolotów bezzałogowych - szpiegowskich i bojowych - które z powodzeniem pełnią swoją rolę nad wrogim terytorium. Trudno się dziwić, że konstrukcje opracowywane z myślą o odległej przyszłości mogą być pilotowane zdalnie. Materiał opublikowany na łamach serwisu PopSci sugeruje jednak coś zupełnie innego.

W rozmowie z urzędnikiem Pentagonu PopSci dowiedział się, że maszyny bezzałogowe nie będą latać tam, gdzie pojawią się bombowce z bronią jądrową. "Utrata dronów Global Hawk wiąże się z utratą możliwości szpiegowania. Utrata wyposażonego w broń jądrową bombowca byłaby czymś znacznie gorszym" - czytamy w materiale źródłowym.

Warto zwrócić uwagę, że drony nie były dotąd wykorzystywane w sytuacjach, w których bezpośrednio zagrażałyby im inne samoloty lub obrona przeciwlotnicza. Są one przede wszystkim wolne i bardziej nadają się do walki z partyzantami niż konwencjonalnej wojny. Tak wygląda sytuacja obecnie, ale nie wiadomo, jaki stopień zaawansowania osiągną za 5, 10 czy 15 lat.

Jest jeszcze jedna ważna przewaga maszyn załogowych. Otóż wylądują one tam, gdzie chce pilot. Warto przypomnieć, że w 2011 roku Amerykanie stracili zdalnie sterowanego RQ-170, ponieważ komuś udało się zakłócić jego systemy i wprowadzić błędne współrzędne. Taka sytuacja z bombowcem wyposażonym z broń jądrową nie może się powtórzyć.

Amerykańskie bombowce przyszłości na pewno nie będą wyłącznie bezzałogowe, ale najprawdopodobniej pojawi się w nich opcja zdalnej kontroli.

Amerykanie posługują się bombowcami B-52, B-1 oraz B-2. Wiele z nich powędruje w końcu na emeryturę, więc konieczne jest znalezienie odpowiedniego następcy. Następcy przystosowanego do przenoszenia ładunków jądrowych, który uzupełni amerykańską atomową triadę, na którą składają się także okręty podwodne oraz międzykontynentalne pociski balistyczne.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas