Czarne dziury wcale nie łączą się "po cichu"?
14 września ubiegłego roku po ponad miliardzie lat kosmicznej podróży, fale grawitacyjne zaburzyły czasoprzestrzeń w pobliżu Ziemi. Zdarzenie zapoczątkowane przez połączenie się dwóch czarnych dziur, zostało wychwycone przez obserwatorium LIGO w Hanford oraz w Livingston w Luizjanie. To wydarzenie otworzyło nowe okno na poznanie naszego wszechświata.
Mniej niż pół sekundy później, Gamma-Ray Burst Monitor (GBM) zamontowany an Kosmicznym Teleskopie Gamma Fermi, wykrył krótki i słaby rozbłysk gamma pochodzący z tego samego rejonu, co fale grawitacyjne. Analiza tego rozbłysku wykazała, że jest zaledwie 0,2 proc. szans, że był to zbieg okoliczności. Gdyby faktycznie okazało się, że promieniowanie gamma zostało wyzwolone w trakcie połączenia się czarnych dziur, stanowiłoby to niezwykłe odkrycie - do tej pory uważano, że takie zjawiska zachodzą bez emisji jakiegokolwiek promieniowania.
- To niezwykłe odkrycie, a szansa, że jest to fałszywy alarm, jest bardzo mała. Musimy poczekać na potwierdzenie naszych rewelacji i zaobserwować kolejne rozbłyski gamma związane z falami grawitacyjnymi w wyniku łączenia się czarnych dziur. Później będziemy mogli zacząć pisać podręczniki na nowo - powiedziała Valerie Connahghton, główna autorka badań.
Detekcja promieniowania ze źródła emitującego fale grawitacyjne, pozwoli nam lepiej zrozumieć to zdarzenie. GBM zainstalowany na Kosmicznym Teleskopie Fermi wychwytuje promieniowanie rentgenowskie i gamma o energii pomiędzy 8000 a 40 mln eV. Warto nadmienić, że energia promieniowania składającego się na światło widzialne to zaledwie 2-3 eV.
To właśnie z tego powodu Kosmiczny Teleskop Fermi jest idealnym narzędziem do wychwytywania rozbłysków gamma krótszych niż 2 sekundy. Powstają one najprawdopodobniej podczas kolizji dwóch krążących wokół siebie ciał niebieskich, np. gwiazd neutronowych czy czarnych dziur. Wtedy też powstają fale grawitacyjne.