Ludzie prehistoryczni mieli zęby zdrowsze od naszych?
Z pewnością mamy zęby prostsze i bielsze w stosunku do pokolenia naszych praprzodków. Ale jak potwierdzają odkrycia archeologów - wcale nie zdrowsze!
W czasach prehistorycznych dbanie o zęby nie miało większego znaczenia. Nasi praprzodkowie nie skupiali się na higienie jamy ustnej, a o opiece stomatologicznej mogli pomarzyć. Geneza pierwszej prymitywnej szczoteczki do zębów sięga 3500 roku p.n.e., kiedy to starożytni Egipcjanie i Babilończycy do czyszczenia zębów używali postrzępionych gałązek z drzewa arakowego. Od tego czasu wiele się zmieniło. Szczoteczki soniczne o ponad 32 tys. obrotów na minutę, płyny do płukania jamy ustnej, regularne przeglądy u stomatologa w gabinecie wyposażonym w nowoczesny sprzęt - wydawać by się mogło, że współczesny Homo sapiens ma wszystko, czego potrzebuje, żeby zachować zdrowe, mocne zęby. Paradoksalnie, archeolodzy twierdzą, że prehistoryczni ludzie mogli się poszczycić lepszym stanem uzębienia niż my dzisiaj. Co więcej, spośród odnalezionych do tej pory blisko 2000 zębów naszych praprzodków, tylko pięć z nich posiadało ubytki próchnicze. Dlaczego?
Jednym z powodów, dlaczego zęby praprzodka były zdrowsze jest ten prozaiczny - jego dieta. Mówią o tym m.in. badania Australian Centre for Ancient DNA (ACAD, University of Adelaide), które sugerują, że przejście od mięsa i warzyw do zbóż oraz cukru spowodowało spustoszenie w naszych ustach, zmieniając m.in. profil bakterii, które tam żyją.
Naukowcy odkryli, że ludzie prehistoryczni wraz z porzuceniem łowiectwa i zbieractwa na rzecz uprawy roli nieświadomie "pomogli" złym bakteriom. W miarę upływu czasu przetworzony cukier i mąka oraz produkty na ich bazie jeszcze bardziej pogorszyły sytuację. Badacze twierdzą, że utrata równowagi pomiędzy "złymi" i "dobrymi" bakteriami mikroflory jamy ustnej na skutek zmian żywieniowych przechyliła się w kierunku szczepów bakteryjnych, które są szkodliwe dla zdrowia jamy ustnej.
W społeczeństwach przedrolnych pojęcie próchnicy praktycznie nie istniało. Częstotliwość jej występowania wśród myśliwych wynosiła 1-8 proc., zaś u ludów zajmujących się rolnictwem już od 10 do nawet 80-85 proc. Dla porównania - dziś z próchnicą zmaga się 90 proc. polskiego społeczeństwa. Czy to znaczy, że nasi pradawni kuzyni nie borykali się z ubytkami? Borykali, ale jak widać na dużo mniejszą skalę. W ich diecie cukry, gdy były już obecne, nie miały tak znacznego udziału. Dopiero, gdy w diecie jaskiniowca pojawiły się przysmaki takie jak np. słodkie żołędzie, pojawił się problem próchnicy.
Ślady próchnicy odkryto choćby na zębie należącym do praludzi z gatunku Paranthropus robustus, żyjącego w Afryce 2 mln lat temu. Wniosek może być taki, że większe spożycie węglowodanów, w tym cukrów prostych i zbóż dało bakteriom Streptococcus mutans szansę na przetrwanie. Mikroorganizmy te są główną przyczyną rozwoju próchnicy - żywią się cukrami, następnie metabolizują je do kwasu mlekowego, który wytrawia ząb.
Jak ważna jest odpowiednia dieta, pokazał również przykład późniejszych ludów, choćby mieszkańców starożytnych Pompei, którzy mogli się pochwalić "idealnym uzębieniem". Tak stwierdzili dentyści towarzyszący archeologom badającym szczątki ofiar wybuchu Wezuwiusza w 79 roku naszej ery. Twierdzi się, że to zasługa ich diety bogatej w warzywa i ubogiej w cukry.
Problem ubytków pojawił się na dużą skalę wraz ze wzrostem populacji (zmiany hormonalne towarzyszące ciążom negatywnie wpływały na zdrowie jamy ustnej) oraz w czasach nowożytnych ok. XVIII wieku, kiedy cukier przestał być dobrem luksusowym i stał się powszechnie dostępny dla wszystkich warstw społecznych. To dało początek epidemiom próchnicy.
Co dziś radzą archeolodzy na podstawie tych odkryć? Wykluczyć węglowodany, a w kwestii diety brać przykład... z człowieka pierwotnego. Podobnego zdania są stomatolodzy - i to już od dawna.
- Typowa zachodnia dieta rzeczywiście jest najgorszą z możliwych dla naszych zębów. Przetworzone produkty spożywcze, fast food, cukry proste czy żywność oparta na skrobi to puste kalorie w większości pozbawione cennych witamin i minerałów, kluczowych dla zdrowych zębów i dziąseł. Poruszając kwestię złej diety skupiamy się na problemie otyłości czy cukrzycy, nie pamiętając, że wskutek mało urozmaiconej diety cierpi w zasadzie całe ciało, również zęby, które są bardziej narażone na ryzyko ubytków i paradontozy. Głównym powodem próchnicy są bakterie, a te żywią się cukrem. Dlatego próchnicę można zaliczyć do tzw. chorób cywilizacyjnych, które rozwijają się w dużej mierze na skutek naszych złych nawyków i zmian w diecie - powiedziała Dorota Stankowska, stomatolog z kliniki Stankowscy & Białach Stomatologia w Poznaniu.
Naukowcy twierdzą, że naśladując do pewnego stopnia dobre nawyki żywieniowe naszych przodków możemy uniknąć wielu problemów stomatologicznych. Wbrew pozorom neandertalczycy nie byli wyłącznie mięsożerni. Jedną z grup produktów, które wspierały ich zdrowie jamy ustnej były pokarmy włókniste np. warzywa, trawa lub rośliny (dziś przykładem takich produktów są marchewka, kalafior, seler, szparagi czy brokuły), które zawierając błonnik nie tylko usprawniały trawienie, ale poprzez obecność włókien roślinnych pozwalały usunąć powierzchowne naloty z zębów, utrzymać je we względnej czystości i zredukować płytkę nazębną. Wraz z ewolucją metod przetwarzania żywności i rozwojem cywilizacji, bardziej popularna stała się miękka dieta sprzyjająca rozwojowi bakterii próchnicotwórczych oraz uboga w składniki odżywcze.
Dieta powinna również dbać o zdrowie i wytrzymałość kości oraz zębów. Pomoże to nie tylko w prawidłowym rozwoju zgryzu u dziecka, ale również remineralizować szkliwo zębowe u dorosłych pacjentów. Istotne są pokarmy bogate w wapń (zielone warzywa liściaste, łosoś, sardynki, nabiał), magnez (pestki dyni, kakao, kasza gryczana, migdały, pomidory) oraz cynk (wątróbka, wołowina, skorupiaki, sezam, dziki ryż). Następnie, witaminy rozpuszczalne w tłuszczach: A, D, E i K, które podnoszą odporność, zapobiegają infekcjom, wspierają procesy naprawcze, wspomagają wchłanianie minerałów oraz biorą udział w budowie kości. Do tego warto dodać zdrowe tłuszcze, rośliny strączkowe, orzechy i nasiona.
- Jeśli jest coś gorszego dla naszych zębów od cukru to są to produkty o kwaśnym pH. Do tej grupy należą przede wszystkim napoje słodzone, gazowane, izotoniczne i energetyzujące, ale też produkty zawierające kwasy m.in. cytrusy czy alkohol, szczególnie wino. Najgorszą kombinacją będzie połączenie cukru z kwasami, ponieważ z jednej strony kwas rozpuszcza szkliwo i czyni zęby mniej odpornymi, z drugiej cukier żywi bakterie, które wykorzystują osłabione kwasem szkliwo i "zjadają" je skutkując próchnicą. W grupie największego ryzyka przy takiej diecie są dzieci i młodzież, ponieważ ich szkliwo jest słabiej rozwinięte. Dlatego lepiej wykluczyć szkodliwe produkty z jadłospisu, a gdy je spożywamy, zadbać o przywrócenie właściwego pH w jamie ustnej np. poprzez żucie gumy bez cukru, przepłukanie ust wodą lub zjedzenie czegoś o zasadowym pH - powiedziała stomatolog.
Tym, czego nie miał człowiek pierwotny, a obecnie mamy w nadmiarze jest nikotyna. Każdy papieros, również ten elektroniczny, jest gehenną dla naszej jamy ustnej, szczególnie gdy wypalamy kilka, kilkanaście sztuk dziennie. Dziąsła są słabiej ukrwione i bardziej skłonne do infekcji, rośnie ryzyko próchnicy, powstają nieestetyczne przebarwienia skutkując "zębami palacza", przesuszamy śluzówki, a także ryzykujemy nowotworami jamy ustnej.
Antropolodzy z Uniwersytetu w Arkansas przebadali uzębienie 19 przedstawicieli gatunku Australopithecus afarensis (żył 3,9-2,9 mln lat temu) i 3 osobników z gatunku Australopithecus anamensis (żył 4,1-3,9 mln lat temu), którzy charakteryzowali się płaskimi zębami z grubym szkliwem oraz mocną szczęką, co sugerowało obecność w diecie twardych pokarmów takich jak orzechy, nasiona czy bulwy. Równie okazałą szczęką służącą do rozcierania roślinnego pokarmu szczycił się gatunek Paranthropus boisei, który z powodu potężnych zębów zyskał przydomek "Dziadek do orzechów". Tysiące lat temu zęby naszych przodków musiały również rozrywać i rozdrabniać twarde mięso, a nawet były wykorzystywane jako narzędzia. Czy dla zgryzu było to niekorzystne? Wręcz przeciwnie.
- Jedną z podstawowych funkcji zgryzu jest funkcja żucia: gryzienia, miażdżenia i rozdrabniania pokarmów. Bez tej czynności, czyli codziennego treningu, nie ma on szansy rozwinąć się prawidłowo. Bo tak jak mięsień pozbawiony ciężaru, tak zgryz nieobciążony mechanicznie, jest osłabiony i narażony na wszelkiego rodzaju deformacje. Dlatego szczególnie w okresie dzieciństwa, kiedy zęby rozwijają się dynamicznie, ciągła miękka dieta złożona z papek, kleików czy zupek oraz pozbawiona składników odżywczych nie jest korzystna dla zgryzu. Do tego dochodzą złe nawyki jak zbyt długie używanie smoczka lub ssanie kciuka. Efektem są nie w pełni rozwinięta żuchwa, węższe łuki zębowe oraz wady zgryzu np. stłoczenia. Gdy taki pacjent dorośnie, może trafić do ortodonty lub do chirurga szczękowego - wyjaśniła dr Stankowska.
Stomatolodzy wyjaśniają, że tego typu wady rozwojowe mogą wywołać kolejne konsekwencje, skutkując zaburzonym funkcjonowaniem stawu skroniowo-żuchwowego, zgrzytaniem zębami, bezdechem sennym lub chorobą okluzyjną zębów, która polega na niedopasowaniu względem siebie łuków zębowych. Powstałe w wyniku tego przeciążenia zgryzowe powodują m.in. bóle głowy, szyi, a nawet kręgosłupa.
Dziś nie potrzebujemy aż tak mocarnych szczęk jak w czasach prehistorycznych, ale "pamiątką" po naszych praprzodkach są choćby ósme zęby trzonowe, które są bolączką wielu pacjentów. Dlaczego niektórzy z nas je mają, a inni nie? Według antropologów zęby mądrości były odpowiedzią ewolucji na dietę naszych przodków, w której dominowały liście, korzenie, orzechy czy mięso. Takie pożywienie wymagało większej mocy żucia, a więc większej szczęki i dodatkowej pary zębów. Współczesna bardziej miękka dieta i udogodnienia technologiczne takie jak noże, sztućce, miksery czy blendery zwalniają z obowiązku używania trzecich zębów trzonowych.
Obecnie biolodzy ewolucyjni klasyfikują ósemki jako organy szczątkowe, a stomatolodzy doradzają ich usunięcie, ponieważ brak miejsca w szczęce powoduje, że niosą komplikacje dla pozostałych zębów oraz przysparzają pacjentom dolegliwości bólowych.
Jeśli człowiek pierwotny dbał o higienę jamy ustnej posługując się wykałaczkami czy uzupełniając w sposób prymitywny braki zębowe kawałkiem muszli, to jak na tym tle wypada człowiek współczesny, który zęby może umyć szczoteczką elektryczną lub soniczną, a brakujący ząb uzupełnić implantem? Dzisiaj kwestia higieny zębów jest powtarzana jak mantra. Współczesny pacjent ma również powszechny dostęp do nowoczesnej stomatologii, czego nie mieli nasi praprzodkowie. Skąd więc tak ponure statystyki związane z próchnicą wśród Polaków?
- Powodem nie jest na ogół brak możliwości leczenia, ale brak świadomości u wielu pacjentów, jakie są realne konsekwencje naszych zaniedbań i jak zdrowie jamy ustnej wpływa na zdrowie ogólne. Inną grupą są pacjenci z problemem dentofobii, którzy wciąż kojarzą wizytę u stomatologa z wizytą w sali tortur i unikają dentysty. Staramy się konsekwentnie przekonywać, że to mit i współczesna stomatologia dzięki nowoczesnym technologiom jest przyjazna dla pacjenta. Komputerowe znieczulenie przed zabiegiem, które całkowicie likwiduje ból, implanty, które zastępują utracony ząb, aparaty nakładkowe, które nie przypominają tych tradycyjnych czy użycie mikroskopu w leczeniu kanałowym to tylko niektóre z wielu udogodnień, które wpływają na większy komfort. Edukacja pacjentów na temat zdrowia jamy ustnej i metod leczenia wymaga czasu, ale z roku na rok z uzębieniem Polaków jest coraz lepiej - podsumowała stomatolog.