Nie tylko Franciszek 2.0. O co naprawdę chodzi w obecnym konklawe?
Po śmierci papieża Franciszka, Kościół katolicki stoi przed kluczowym pytaniem: w jakim kierunku pójdzie? Czy konklawe przyniesie kontynuację jego reform, czy raczej nadejdzie czas na powrót do bardziej tradycyjnych rozwiązań? O. Stanisław Tasiemski OP, dominikanin, podkreśla w rozmowie z GeekWeekiem, że wybór nowego papieża to nie walka o program, lecz duchowe rozeznanie, które powinno prowadzić Kościół ku jedności. Jakie wyzwania czekają na przyszłego papieża?

Wybór nowego papieża to nie tylko kwestia nazwiska. W tle konklawe rozgrywa się pytanie o to, w jakim kierunku pójdzie Kościół katolicki po pontyfikacie Franciszka. Czy to będzie kontynuacja, czy korekta kursu? A może pojednanie podzielonych wizji? O tym, jak patrzeć na to wydarzenie, mówi dla GeekWeeka dominikanin o. Stanisław Tasiemski OP, wiceprezes Katolickiej Agencji Informacyjnej (eKAI).
Nie partia, lecz kolegium
Powszechne są opinie, że po śmierci papieża Franciszka do konklawe zasiądą kardynałowie podzieleni na dwa obozy: reformatorów i tradycjonalistów. Ale takie uproszczenia - jak podkreśla o. Tasiemski - niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
- Kolegium kardynalskie nie jest wybierane oddolnie, tylko zawsze jest to nominacja papieska. Jednak to, że papież Franciszek wybrał 80 procent kolegium kardynalskiego, jeszcze nie oznacza, że wszyscy myślą jednakowo - mówi. I dodaje: - Trzeba pamiętać, że są to ludzie z całego świata, wychowani w różnych kulturach, pracujący w odmiennych kontekstach społecznych i religijnych. Ich doświadczenia są zupełnie inne niż nasze europejskie schematy.
Zamiast "obozów", ojciec Tasiemski woli mówić o różnych wrażliwościach. W jego ocenie konklawe to nie walka o władzę czy realizację programu, lecz rozeznawanie, kto najlepiej poprowadzi Kościół w duchu jedności.
- Każdy z kardynałów, który uczestniczy w konklawe, nie myśli w kategoriach politycznych, programu, tylko o czymś więcej. Chodzi o to, żeby następca świętego Piotra był tym, który uosabia jedność Kościoła - mówi dominikanin. - Jeżeli pamiętamy postać papieża Benedykta XVI, przed swoim wyborem na Stolicę Piotrową, był postrzegany jako tzw. "pancerny kardynał", czyli niezłomnie domagający się jasnego nauczania wiary. Kontynuował to jako papież, ale też ukazał swoją osobowością zdolność do przekraczania różnych ludzkich ograniczeń, spotykał się z ludźmi, którzy go krytykowali, z którymi mógłby mieć, mówiąc bardzo kolokwialnie "na pieńku". Był człowiekiem promieniującym osobistym ciepłem - dodał duchowny.

Zmiany? Tak, ale z rozeznaniem
Kwestia reform będzie zapewne jednym z głównych tematów nadchodzącego pontyfikatu. Środowiska progresywne - zwłaszcza w Europie Zachodniej - od dawna domagają się zmian: większej roli kobiet, zniesienia celibatu, nowego podejścia do osób LGBT. Ale zdaniem o. Tasiemskiego trzeba w tym zakresie zachować ostrożność i rozeznanie, bo postulaty niektórych środowisk zachodnich są nie do przyjęcia na przykład dla katolików w Afryce.
- Trzeba znać nieco głębiej teologię, żeby wiedzieć, jakie są przyczyny [dla których święcenie kobiet nie jest możliwe]. Jest to kwestia innego rozumienia, kim jest kapłan, kim jest biskup w Kościele katolickim, niż w Kościołach wywodzących się z Reformacji - wyjaśnia wiceprezes eKAI.
Przypomina też, że Kościoły wschodnie - zarówno prawosławne, jak i greckokatolickie - również nie udzielają święceń kobietom, choć dopuszczają do kapłaństwa żonatych mężczyzn. Wskazuje to na głębsze wspólne rozumienie kapłaństwa w tradycji katolickiej i prawosławnej, którego nie da się uprościć do sprawy równości czy ról społecznych.
Liturgia - wspólna, choć różna
Nieco mniej medialna, ale równie drażliwa kwestia to liturgia. Jedni wierni chcą powrotu do Mszy trydenckiej, inni obawiają się zbyt formalistycznego podejścia do kultu. Czy przyszły papież może pogodzić te stanowiska?
- Msza święta odprawiana pobożnie w obrządku przedsoborowym i posoborowym jest tak samo ważna. Nie można powiedzieć, że jedna jest ważniejsza od drugiej. To jest dokładnie ta sama msza święta i tego musimy się nauczyć - mówi o. Tasiemski.
Zwraca uwagę, że zarówno papież Benedykt XVI, który dopuścił szersze użycie Mszy trydenckiej, jak i Franciszek, który wprowadził ograniczenia, kierowali się troską o jedność. Chodziło nie o to, by zlikwidować różnorodność, ale by uniknąć tworzenia liturgicznych "elit".
Wybór, który niesie nadzieję
Konklawe, które odbędzie się w Roku Jubileuszowym poświęconym nadziei, to wydarzenie symboliczne. Kardynałowie nie tylko wybiorą następcę św. Piotra, ale wskażą również, jaki duchowy ton nadadzą Kościołowi na nadchodzące lata.
Ojciec Tasiemski nie ma wątpliwości, że najważniejszym kryterium tego wyboru powinna być zdolność do jednoczenia. Wskazuje przy tym na przykład Benedykta XVI - teologa z głębokim przywiązaniem do Tradycji, który jako papież potrafił prowadzić dialog z ludźmi myślącymi inaczej.
- To jest oczywiście służba jedności i wierności Chrystusowi. Papież Benedykt XVI bardzo jasno ujął, że Kościół to nie jest jego własność […] on należy do Chrystusa. A więc troska o jedność - podsumowuje.
Jedno pozostaje niezmienne - nowy papież będzie symbolem i przewodnikiem. Nie tylko dla katolików, ale dla wszystkich, którzy szukają w Kościele nadziei. Będzie się także musiał zmierzyć z cieniem przeszłości. Ale ostatecznie przyznajmy szczerze - nigdy nie dojdziemy do sytuacji, w której każdy wierny (a tym bardziej osoba niewierząca) będzie zadowolony. Pozostaje nam jedynie czekać na wynik konklawe.