Nowojorskie szczury - tykająca bomba biologiczna
Nowojorscy uczeni postanowili schwytać i dokładnie przebadać kryjące się w zakamarkach metropolii szczury. Wyniki ich badań są alarmujące.
Od kilku miesięcy świat żyje epidemią Eboli, która nie przestaje zabijać mieszkańców zachodniej części kontynentu afrykańskiego. W strachu przed rozprzestrzenieniem się śmiercionośnego wirusa podjęto gorączkowe próby wynalezienia skutecznego lekarstwa. Jednocześnie uczeni próbują rozwikłać zagadkę źródła Eboli. Na razie brakuje udokumentowanych informacji na ten temat, ale wiele wskazuje na nietoperze.
Nietoperze są tylko jednym z niewielu zwierzęcych wektorów chorób zagrażających ludziom. Najczęściej mówi się o owadach przenoszących malarię czy wirusową gorączkę Zachodniego Nilu należącą do grupy gorączek krwotocznych, do których swoją drogą zalicza się także Ebolę. Sporo zamieszania wywołały swego czasu myszy, świnie oraz ptaki. Każde z nich doprowadziło do śmierci wielu ludzi i zwierząt, jednak wydają się niczym przy najgroźniejszym zwierzęcym wektorze - szczurze.
Szczury zapisały się na kartach naszej historii jako źródło największych i najbardziej śmiercionośnych plag, które dziesiątkowały populacje Europy i Azji - głównie za sprawą bakterii Yersinia pestis (zwaną też pałeczką dżumy).
Mogłoby się wydawać, że zagrożenie ze strony szczurów bezpowrotnie minęło, jednak badania mówią coś zupełnie innego. Już w 1994 roku stwierdzono, że szanse na zachorowanie na leptospirozy na terenach wiejskich jest 28 razy większe, jeśli występują tam szczury. W przypadku innych wektorów i związanych z nimi chorób - zapaleniem płuc, szkarlatyną - prawdopodobieństwo było co najwyżej siedmiokrotnie większe. 5 lat później podobne wyniki otrzymano po analizie środowisk miejskich, natomiast inwazja szczurów na Londyn zaobserwowana w 2002 roku wywołała już poważnie zaniepokojenie.
W kolejnych latach badacze przyglądali się szczurom zamieszkującym inne światowe metropolie, ale wciąż niezbadany pozostaje Nowy Jork - znany ze swojej potężnej szczurzej populacji. Tamtejsi badacze złapali 133 szczury wędrowne (Rattus norvegicus) w różnych rejonach miasta i dokładnie przebadali.
Zgodnie z oczekiwaniami nie odnaleziono wspomnianych Yersinia pestis, ale niepokój naukowców wywołało inne odkrycie. Okazało się, że kilka osobników nosiło w sobie wirus Seul należący do hantawirusów, który wywołuje gorączkę krwotoczną z zespołem nerkowym. Wiadomo, że przenoszą go myszy i szczury, ale nigdy nie brano pod uwagę, że może on występować u gryzoni zamieszkujących Nowy Jork.
W toku badań szczurzej populacji stwierdzono obecność kolejnych 27 wirusów, z czego aż 13 nigdy wcześniej nie wstępowało na tym obszarze. Naukowcy uspokajają jednak, że żaden z nich nie powinien zagrażać ludziom, co jednak nie oznacza, że problem gryzoni należy bagatelizować. W ogromnej populacji wirusy ewoluują i przystosowują się do nowych warunków, więc niewykluczone, że w końcu będą w stanie nam zagrozić.
Autorzy badań sugerują, że nowojorskimi gryzoniami trzeba się zająć, ale na razie kolejne kontrole i badania nie są konieczne.