Zagadka betlejemska
Zdobi kartki świąteczne, błyszczy w reklamach telewizyjnych i wieńczy czubek prawie każdej choinki. Czy Gwiazda Betlejemska rzeczywiście gościła na firmamencie? A jeśli tak, to czym była – kometą, supernową, a może wynikiem koniunkcji planet?
Motyw Gwiazdy Betlejemskiej pojawia się w początkowych wersetach Ewangelii św. Mateusza: "Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon. (...) Wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali".
Co tak naprawdę widzieli Mędrcy? Czy na podstawie kilku zdań możemy powiedzieć coś więcej o tym tajemniczym ciele niebieskim? I czy istnieją jakieś naukowe wyjaśnienia tego zjawiska?
Dobry i zły omen
Na obrazach i freskach przedstawiających narodziny Jezusa często towarzyszy jej długi warkocz. Od razu nasuwa się więc teoria, że Gwiazda Betlejemska była kometą. Tym bardziej, że mają one w zwyczaju "zawisać" na pewien czas nad konkretnym miastem czy regionem - tak jak rozważany biblijny obiekt podobno zatrzymał się nad Betlejem. Najbardziej znanym kandydatem do miana Gwiazdy Betlejemskiej jest kometa Halleya.
Naukowcy potrafią wyliczyć, kiedy pojawiała się na niebie - z ich rachunków wynika, iż w "czasach chrystusowych" miało to miejsce w 12 roku p.n.e., a więc... jakby za wcześnie. Chińskie źródła zawierają inną propozycję - kometę z 5 roku p.n.e., czyli w przypadku tego ciała niebieskiego margines błędu jest mniejszy. Widoczne było w gwiazdozbiorze Koziorożca i utrzymywało się na firmamencie przez około 70 dni. Ale również ta propozycja nie jest wolna od wad. Pisarze Ewangelii św. Mateusza najprawdopodobniej znali bowiem różnicę między kometą a gwiazdą. Dlaczego więc mieliby mylić te pojęcia? Należy także pamiętać, iż ta pierwsza była wtedy postrzegana jako zły znak, trudno więc utożsamić jej pojawienie się z narodzinami Mesjasza. Pewnie dlatego Gwiazda Betlejemska "dorobiła się" ogona dopiero w średniowieczu, co jest kolejnym dowodem na to, że Trzej Mędrcy ze Wschodu widzieli jednak coś innego niż kometę.
Jako dobry omen byłoby za to traktowane pojawienie się nowej gwiazdy, więc niektórzy sądzą, iż nad Betlejem zaświeciła supernowa. Tego typu ciała niebieskie rozbłyskują nagle i przez kilka tygodni lub miesięcy mogą być najjaśniejszymi obiektami na firmamencie (bywają widoczne także w ciągu dnia). Chińscy i koreańscy obserwatorzy nieboskłonu zauważyli pojawienie się gwiazdy tego typu w 5 roku p.n.e. Choć czas mniej więcej pasuje, to nie odnotowano jej w innych regionach - zapewne nie była więc szczególnie olśniewająca. Naprawdę jasna supernowa (taka jak SN 1604, odkryta przez Johannesa Keplera na początku XVII wieku w gwiazdozbiorze Wężownika) stworzyłaby pozostałość, którą moglibyśmy obserwować do dziś. Możliwe więc, iż była to supernowa w galaktyce Andromedy lub w Obłokach Magellana - rysa na tej teorii jest taka, że nie dysponujemy astronomicznym zapisem takiego zdarzenia.
Taniec planet
Niewykluczone, iż ważna wskazówka do rozwiązania betlejemskiej zagadki jest zawarta w biblijnej relacji - jeśli "na wschodzie" zinterpretujemy jako "przy wschodzie słońca". Mógł to być heliakalny wschód, czyli moment, kiedy konstelacja, planeta lub księżyc jest po raz pierwszy w roku obserwowana tuż przed wschodem słońca. Przykładem może być pojawienie się Wenus jako gwiazdy porannej. Ponieważ astronomowie znali Wenus od dawna, jej heliakalny wschód sam w sobie nie byłby wyjątkowy, ale można by go uznać za taki, gdyby nastąpił w połączeniu z inną jasną planetą, np. z Jowiszem. Koniunkcja tych dwóch planet miała miejsce w 2 roku p.n.e. i rzeczywiście znajdowały się one wtedy tak blisko siebie, że ich blask się ze sobą zlewał. Niestety, nastąpiła ona w godzinach wieczornych. Poza tym zjawisko miało miejsce dwa lata po śmierci Heroda, a więc pojawiło się trochę za późno jak na potrzeby naszej sprawy.
Naukowcy wzięli więc pod lupę inne wydarzenia tego typu. Najpoważniejszym kandydatem wydaje się być połączenie Jowisza i Saturna w 7 roku p.n.e. W grudniu 1603 roku Kepler zaobserwował koniunkcję tych dwóch planet, do której później dołączył Mars. Wszystkie trzy były wtedy na niebie blisko siebie. Niemiecki astronom obliczył, że do podobnej sytuacji doszło nie wcześniej niż właśnie w 7 roku p.n.e.
W rzeczywistości połączenie tych planet w "czasach chrystusowych" było dużo bardziej spektakularne. Chodziło bowiem o tzw. Koniunkcję potrójną, gdzie w krótkim odstępie czasu Jowisz i Saturn trzykrotnie spotkały się na niebie. Było to wynikiem ruchu wstecznego planet na sferze niebieskiej. Co więcej, może to wyjaśnić również kolejną zastanawiającą kwestię - dlaczego Gwiazda Betlejemska najpierw prowadziła Trzech Mędrców do żłóbka, w którym narodził się Jezus, by następnie zawisnąć, wskazując miejsce cudu. Potrójna koniunkcja Jowisza i Saturna z 7 roku p.n.e. była widziana w gwiazdozbiorze Ryby 21 maja, 1 października i 5 grudnia.
Daje to wystarczającą ilość czasu, aby podróżnicy zobaczyli pierwszą z nich, wyruszyli na zachód do Judei, odwiedzili Heroda w Jerozolimie wraz z drugą (lub przynajmniej wkrótce po niej) i w końcu dotarli do Betlejem, gdy trzecia koniunkcja pojawiła się na południowym niebie. Jeżeli rzeczywiście tak było, to być może poznaliśmy także odpowiedź na pytanie, kim byli tajemniczy mężczyźni - astrologami podążającymi za niezwykłym, ale zrozumiałym dla nich zjawiskiem astronomicznym. Za tą teorią przemawia też fakt, iż z Ewangelii św. Mateusza wynika, że Herod nie miał zielonego pojęcia, o jakiej gwieździe mówią przybysze.
Pobożna alegoria
Kometa, supernowa, koniunkcja planet - każda z tych teorii po części pasuje do ciała niebieskiego opisanego w Nowym Testamencie. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, o które konkretne wydarzenie astronomiczne chodziło jego autorom (tym bardziej, że w "czasach chrystusowych" na niebie sporo się działo). Zadanie dodatkowo utrudnia nam fakt, iż wciąż nie znamy dokładnej daty narodzin Jezusa. Niestety trzeba wziąć pod uwagę również to, że Gwiazda Betlejemska stanowi po prostu wytwór wyobraźni - będąc pobożną alegorią uwznioślającą narodziny Zbawiciela. Ewangelia przypisywana św. Mateuszowi powstała ok. 70-100 roku n.e., a więc długo po przedstawianych w niej opowieściach - wcześniej były one przekazywane ustnie.
Jest więc bardzo prawdopodobne, iż z biegiem lat okoliczności przyjścia na świat Syna Człowieczego zaczęto po prostu uatrakcyjniać, w wyniku czego ukształtowała się legenda Gwiazdy Betlejemskiej. Za tą koncepcją przemawia również fakt, że jej ślad nie pojawia się w pozostałych Ewangeliach. Prawdziwa czy nie - Gwiazda Betlejemska jest nieodłącznym elementem świąt Bożego Narodzenia, a fakt poszukiwań prawdy na jej temat nawet w XXI wieku poświadcza, jak bardzo dla nas ważnym.