12 tysięcy ludzi chciało zniknąć z sieci
Jak być może wiecie od paru dni Google oferuje obywatelom państw członkowskich Unii Europejskiej możliwość zniknięcia z sieci - usunięcia z wyników wyszukiwania wybranych stron, które mogą naruszać dobra danej osoby (jeśli chcecie z tego skorzystać - instrukcja niżej). I okazuje się, że była to opcja potrzebna - pierwszego dnia jej działania z internetu próbowało zniknąć 12 tysięcy osób.
Jak być może wiecie od paru dni Google oferuje obywatelom państw członkowskich Unii Europejskiej możliwość zniknięcia z sieci - usunięcia z wyników wyszukiwania wybranych stron, które mogą naruszać dobra danej osoby (jeśli chcecie z tego skorzystać - instrukcja niżej). I okazuje się, że była to opcja potrzebna - pierwszego dnia jej działania z internetu próbowało zniknąć 12 tysięcy osób.
Cała strona powstała dlatego, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w maju uznał, iż użytkownicy mogą wnosić o usunięcie z wyników wyszukiwania pozycji zawierających ich imię i nazwisko jeśli pozycje te są "niewłaściwe, niestosowne czy też nadmierne w stosunku do celów, dla których są one przetwarzane."
Aby narzędzie to służyło faktycznie osobom, które czują, że ich prawa są naruszane przez strony, które można znaleźć w wynikach wyszukiwania Google, koncern z Mountain View wymaga aby każdy z wniosków był wystarczająco umotywowany i aby wnioskodawca potwierdził swoją tożsamość skanem dokumentu tożsamości. W ten sposób ma nie dojść do sytuacji, w których na przykład nieuczciwe firmy składałyby wnioski o usunięcie z sieci swoich konkurentów.
Jeśli chcecie złożyć taki wniosek należy udać się na , uzupełnić tam wszelkie wymagane dane, umotywować swój wniosek i załączyć skan dokumentu tożsamości. Każdy z wniosków rozpatrywany będzie indywidualnie zatem nie ma pewności, że załączona przez Was motywacja przekona Google do usunięcia linku, jednak i tak dobrze, że opcja taka się pojawiła. Nie wiadomo też ile dokładnie czasu zająć ma od pozytywnego rozpatrzenia wniosku do zniknięcia danego wyniku z sieci.
Wszystko to zapoczątkował Mario Costeja Gonzalez z Hiszpanii, który wyszukując w sieci swoje nazwisko znajdował tam głównie artykuły sprzed 16 lat - o których inaczej dawno każdy by zapomniał.
Źródło: