Awaria internetu w Korei Północnej

Korea Północna podłączona jest do globalnej sieci tylko w czterech punktach, a dziś wygląda na to, że żaden z nich nie działa. Jest to największa awaria do jakiej tam doszło od wielu lat, a oznacza ona, że także na tym polu kraj ten jest teraz odcięty od świata.

Korea Północna podłączona jest do globalnej sieci tylko w czterech punktach, a dziś wygląda na to, że żaden z nich nie działa. Jest to największa awaria do jakiej tam doszło od wielu lat, a oznacza ona, że także na tym polu kraj ten jest teraz odcięty od świata.

Korea Północna podłączona jest do globalnej sieci tylko w czterech punktach, a dziś wygląda na to, że żaden z nich nie działa. Jest to największa awaria do jakiej tam doszło od wielu lat, a oznacza ona, że także na tym polu kraj ten jest teraz odcięty od świata.

Całkiem prawdopodobne wydaje się, że koreański internet padł ofiarą ataku DDoS (Distributed Denial of Service), który polega na tym, że z wielu komputerów jednocześnie (najczęściej są to komputery zombie - nad którymi hakerzy przejęli kontrolę z pomocą trojanów) dochodzi do dużej ilości prób połączenia z danym serwerem (w tym przypadku z węzłami koreańskiej sieci) przez co zajmowane są wszystkie wolnego jego zasoby - co w efekcie prowadzi do niemożliwości połączenia z nim.

Reklama

, że niemal z całkowitą pewnością można stwierdzić, że to Pjongjang odpowiada za atak na Sony Pictures, a Barack Obama zapowiedział "proporcjonalną" odpowiedź. Ale Stany Zjednoczone nie są tu jedynym podejrzanym. Drugie na liście są Chiny, przez które Korea Północna łączy się ze światem - Biały Dom apelował ostatnio do nich aby uniemożliwiły Pjongjangowi prowadzenie cyberataków - choć możliwe jest także, że po prostu tamtejsza sieć siadła, jako że była ona w fatalnym stanie.

Brak dostępu do sieci na pewno nie dotknął zwykłych mieszkańców Korei - ci po prostu nie mają tam dostępu do globalnej sieci, jest on zarezerwowany dla wysokich partyjnych oficjeli (oficjalnie w całym kraju są zaledwie 1024 adresy IP), propagandzistów i "brygad sieciowych". Sam Kim Dzong Un jest jednak jej wielkim miłośnikiem.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy