"Bitwa o Anglię" przesądziła los Torresa?

Wczorajsza kolejka Ligi Mistrzów dostarczyła fanom futbolu naprawdę niemałych emocji. O ile awans Barcelony można było obstawiać w ciemno, to już wynik konfrontacji Manchesteru United z londyńską Chelsea był otwarty niemal do samego końca.

Wczorajsza kolejka Ligi Mistrzów dostarczyła fanom futbolu naprawdę niemałych emocji. O ile awans Barcelony można było obstawiać w ciemno, to już wynik konfrontacji Manchesteru United z londyńską Chelsea był otwarty niemal do samego końca.

Wczorajsza kolejka Ligi Mistrzów dostarczyła fanom futbolu naprawdę niemałych emocji. O ile awans Barcelony można było obstawiać w ciemno, to już wynik konfrontacji Manchesteru United z londyńską Chelsea był otwarty niemal do samego końca.

Zespół Sir Alexa Fergusona wyszedł zwycięsko z rywalizacji z piłkarzami z Londynu, wygrywając na Old Trafford 2:1. Sytuacja mogła się jednak odwrócić, kiedy to Drogba zdołał doprowadzić do remisu na 1:1. Gdyby wtedy Chelsea zdołała zdobyć jeszcze jedną bramkę, to właśnie zawodnicy ze stolicy Anglii cieszyliby się grą w półfinale turnieju. Tak się jednak nie stało. Chwilę po wyrównaniu kropkę nad "i" postawił Ji-Sung Park, który potwierdził dobrą formę "Czerwonych Diabłów", którzy awansowali do kolejnej fazy Ligi Mistrzów.

Reklama

Ten mecz był też dowodem, że coś niedobrego dzieje się ostatnio w zespole Chelsea. "The Blues" znajdują się obecnie w lekkim dołku i coraz więcej fanów postrzega w tym wypadku Fernando Torresa, jako głównego winowajcę tej sytuacji. Hiszpan we wczorajszym spotkaniu grał tylko przez pierwsze 45 minut. W drugiej połowie w miejsce byłego gracza Liverpoolu pojawił się Didier Drogba, który znacząco ożywił ofensywne zapędy mistrzów Anglii. Manewr trenera Ancelottiego zaowocował bramką, jednak w obliczu świetnej dyspozycji zawodników z Manchesteru było już za późno, by móc uratować wynik.

Być może mecz ułożyłby się zupełnie inaczej gdyby to właśnie reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej grał od pierwszego gwizdka sędziego. Dla Torresa było to kolejne spotkanie bez gola i pojawia się coraz więcej głosów, że Hiszpan tylko osłabia zespół Chelsea. Cierpliwość powoli też zaczyna tracić już sam Roman Abramowicz, który przecież wyłożył na mistrza świata blisko 60 milionów euro. A póki co ta kwota w żaden sposób się jeszcze nie zaczęła zwracać...

Jeśli sytuacja Torresa szybko nie ulegnie zmianie, to jego nazwisko będzie na samym szczycie wystawionych na listę transferową już w letnim okienku.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy