Czeka nas deszcz spadających gwiazd

Ostatnimi czasy entuzjaści obserwacji nocnego nieba i zjawisk astronomicznych, niestety nie mogli liczyć na wystąpienie jednego z najbardziej oczekiwanych i spektakularnych zjawisk, a mianowicie deszczu spadających gwiazd. Chociaż kilka razy w roku możemy obserwować szczyt aktywności rojów meteorów...

Ostatnimi czasy entuzjaści obserwacji nocnego nieba i zjawisk astronomicznych, niestety nie mogli liczyć na wystąpienie jednego z najbardziej oczekiwanych i spektakularnych zjawisk, a mianowicie deszczu spadających gwiazd. Chociaż kilka razy w roku możemy obserwować szczyt aktywności rojów meteorów...

Ostatnimi czasy entuzjaści obserwacji nocnego nieba i zjawisk astronomicznych, niestety nie mogli liczyć na wystąpienie jednego z najbardziej oczekiwanych i spektakularnych zjawisk, a mianowicie deszczu spadających gwiazd.

Chociaż kilka razy w roku możemy obserwować szczyt aktywności rojów meteorów takich jak: Perseidy czy Leonidy, czyli drobinek kosmicznego gruzu, które wpadając w ziemską atmosferę spalają się w niej w spektakularny sposób, to nie mogliśmy ostatnio mówić o prawdziwym deszczu spadających gwiazd.

Jednak już niedługo może to się zmienić, a to za sprawą prognoz rosyjskiego astronoma, Michaiła Masłowa. Otóż według analiz, które poczynił on na podstawie wielu obserwacji komety 73P/Schwassmann-Wachmann, już na przełomie maja i czerwca 2022 roku możemy liczyć na coś naprawdę niezwykłego, czego wielu mieszkańców naszej planety jeszcze nie miało okazji zobaczyć.

Reklama

Astronom prognozuje, że w ciągu tylko jednej godziny będziemy mogli zobaczyć aż 10 tysięcy meteorów z roju zwanego tau Herkulidami. Pomimo faktu, że drobiny będą tak małe, że większość z nich całkowicie spłonie w atmosferze, to może zdarzyć się, iż większe kawałki spadną na powierzchnię ziemi w formie meteorytów.

Czy prognozy Masłowa sprawdzą się? Miejmy wszyscy nadzieję, że tak. Trzymajmy też za to kciuki.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy