Czemu Indianin płacze i o co chodzi z tamą Belo Monte?

Ostatnio w sieciach społecznościowych rekordy popularności bije obrazek z płaczącym Indianinem. Jest to wódz plemienia Kayapo - Raoni Metuktire - który otrzymuje wiadomość o zgodzie władz na budowę tamy Belo Monte. A jak wygląda pełna historia?

Ostatnio w sieciach społecznościowych rekordy popularności bije obrazek z płaczącym Indianinem. Jest to wódz plemienia Kayapo - Raoni Metuktire - który otrzymuje wiadomość o zgodzie władz na budowę tamy Belo Monte. A jak wygląda pełna historia?

Mimo, że obrazek w sieci furorę robi dopiero teraz to tak naprawdę wieści o zgodzie na powstanie tamy Wódz Raoni otrzymał już w zeszłym roku.

Jego plemię zamieszkuje dorzecze rzeki Xingu w Brazylii, a sam wódz został twarzą walki o utrzymanie dorzecza Amazonki w naturalnym kształcie już w latach 80. XX wieku - w 1987 roku aktywnie uczestniczył on w powstaniu fundacji The Rainforest Foundation.

Od tego czasu jeździ on po całym globie i spotyka się z możnymi świata - prezydentami i premierami, bierze udział w konferencjach i apeluje o pozostawienie naturalnych lasów deszczowych Amazonii w spokoju.

Najważniejszy projekt, któremu stara się on zapobiec to tama Belo Monte (wcześniej znana jako Kararaô), która ma zostać trzecią największą instalacją hydrotechniczną świata - po chińskiej Tamie Trzech Przełomów i brazylijskiej tamie Paraguayan Itaipu.

Za tym gigantycznym obiektem od dawna lobbuje rząd Brazylii - który liczy na uniezależnienie energetyczne kraju - oraz wielkie koncerny - które, cóż, próbują na tym zarobić.

A jest na czym, bo sama konstrukcja tamy ma pochłonąć kilkanaście miliardów dolarów.

Projekt jest przy tym bardzo kontrowersyjny - firmie Norte Energia zarzuca się od lat fałszowanie raportów naukowych o jej wpływie na środowisko i okoliczną ludność. Przedsięwzięcie tego typu na zawsze odmieni oblicze Amazonki - konstrukcja to bowiem nie tylko tama lecz ciągnący się na wiele kilometrów system kanałów, zbiorników i grobli. Tak ma wyglądać zmiana biegu rzeki:

Przy tym oczywiście, jak przy budowie wszystkich wielkich tam, dojdzie do zalania części terenów - 400 km^2 - co jest relatywnie małym obszarem, jednak warto spojrzeć na cały obrazek. Budowa kompleksu bowiem, razem z towarzyszącą tamą Altamira ma doprowadzić do zalania aż 6500 kilometrów kwadratowych lasów deszczowych Amazonii. W tym samym czasie doprowadzi się do tego, że w inne miejsca woda nie będzie dopływać - co będzie groziło unikalnemu ekosystemowi, który zamieszkują setki gatunków ryb, płazów, gadów i ssaków, no i oczywiście wpłynie drastycznie na życie rdzennej ludności amazońskich Indian.

Plany budowy istniały już w 1975 roku, lecz dopiero w roku 2011 ruszyła ona na dobre po uzyskaniu wszelkich wymaganych zgód i zezwoleń. Wtedy też okoliczna ludność ruszyła do ostrzejszego kontrataku - do plemienia Kayapo dołączyli inni Indianie, a także okoliczni rybacy.

Nic to jednak nie dało - w tym roku brazylijski rząd przyznał pożyczkę na budowę tamy w wysokości 10 miliardów dolarów, a budowa ma ruszyć pełną parą.

Czy jednak Indianie poddają się? Nie mają oni naprawdę wyjścia i zapowiadają walkę do końca, a w internecie nadal zbierane są podpisy pod .

My, jak zapewne się domyślacie, staramy się być zawsze za postępem, jednak tutaj pojawia się pytanie - czy może się on odbywać takim kosztem?

Źródło:

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas