Czerwony krucyfiks odpowiedzialny za tajemniczą radiację 1200 lat temu?

Jakiś czas temu pisaliśmy o tajemniczych śladach radiacji odkrytych przez japońskich naukowców w słojach drzew. Teraz inna grupa badaczy odnalazła chyba rozwiązanie. Jest ono związane z pojawieniem się na nocnym niebie w 774 roku czerwonego krucyfiksu.

Jakiś czas temu pisaliśmy o tajemniczych śladach radiacji odkrytych przez japońskich naukowców w słojach drzew. Teraz inna grupa badaczy odnalazła chyba rozwiązanie. Jest ono związane z pojawieniem się na nocnym niebie w 774 roku czerwonego krucyfiksu.

Jakiś czas temu pisaliśmy o . Teraz inna grupa badaczy odnalazła chyba rozwiązanie. Jest ono związane z pojawieniem się na nocnym niebie w 774 roku czerwonego krucyfiksu.

Według japońskich badaczy bardzo potężna fala radiacji musiała uderzyć w Ziemię mniej więcej w tym właśnie czasie - na co wskazuje wzrost stężenia radioaktywnego izotopu węgla C-14 w atmosferze. Stężenie to musiało wzrosnąć o ponad 1.2% w ciągu roku – ponad 20-krotnie bardziej niż może wynosić naturalne odchylenie od normy.

Był jednak spory problem z tym odkryciem, gdyż jedynymi znanymi nam zjawiskami, które mogły do czegoś takiego doprowadzić są wybuchy supernowych lub przeogromne rozbłyski słoneczne - a nie było żadnych informacji o tym, że coś takiego miało miejsce w okolicach roku 775 naszej ery.

Reklama

Niestety zapiski z tego czasu są bardzo ograniczone - często są to tylko kroniki zawierające listę władców, wojen i innych, podobnych zdarzeń lub teksty religijne.

W jednej z takich kronik zwanej Kroniką anglosaską udało się jednak ostatnio odnaleźć wzmiankę o czerwonym krzyżu, który pojawiał się na niebie tuż przed zapadnięciem zmroku, właśnie w okolicach roku 775 naszej ery.

Czerwony kolor, o którym wspomina średniowieczny kronikarz może wyjaśniać jeszcze jedną zagadkę - być może supernowa była schowana za chmurą pyłu na tyle gęstą, że rozpraszała ona inne długości fali świetlnej niż czerwona, a w dodatku blokuje ona skutecznie promieniowanie rentgenowskie przez co współcześni astronomowie nie mogą odnaleźć jej śladu.

Kronika wskazuje, że obiekt pojawiał się na zachodnim niebie na krótko przed zachodem słońca, co by oznaczało, że przez dużą część czasu chował się on za Słońcem - przez co inni ludzie nie zdołali go dostrzec.

Innym, prawdopodobnym wyjaśnieniem czerwonego krzyża na niebie jest rozpraszanie światła przez cząsteczki lodu znajdujące się górnych partiach atmosfery. Jednak w połączeniu z ostatnim odkryciem japońskich badaczy to wersja z supernową wydaje się dużo bardziej właściwa.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy