Czerwony krzyż pojawił się na niebie
Niektóre przepowiednie mówią o czerwonym krzyżu, który ma się pojawić na niebie w czasach ostatecznych. Wszystko wskazuje na to, że ów znak obserwowano w 774 roku i był on związany z tajemniczą radiacją. Naukowcy rozwiązali zagadkę tego zjawiska...
Jakiś czas temu pisaliśmy o tajemniczych śladach radiacji odkrytych przez japońskich naukowców w słojach drzew m.in. w Niemczech, Rosji, Nowej Zelandii i Stanach Zjednoczonych. Teraz inna grupa badaczy najprawdopodobniej znalazła rozwiązanie. Jest ono związane z pojawieniem się na nocnym niebie w 774 roku czerwonego krzyża.
Według japońskich badaczy bardzo potężna fala radiacji musiała dotrzeć do Ziemi mniej więcej w tym właśnie czasie. Wskazuje na to wzrost stężenia radioaktywnego izotopu węgla C-14 w atmosferze. Stężenie to musiało wzrosnąć o ponad 1,2 procenta w ciągu roku, ponad 20-krotnie bardziej niż może wynosić naturalne odchylenie od normy.
Był jednak spory problem z tym odkryciem, gdyż jedynymi znanymi nam zjawiskami, które mogły do czegoś takiego doprowadzić, są wybuchy supernowych lub przeogromne rozbłyski słoneczne, a nie było żadnych informacji o tym, że coś takiego miało miejsce w okolicach roku 775 naszej ery.
Niestety, zapiski z tego czasu są bardzo lakoniczne, często są to tylko kroniki zawierające listę władców, wojen i innych, podobnych zdarzeń lub teksty religijne. W jednej z takich kronik zwanej Kroniką Anglosaską udało się ostatnio odnaleźć wzmiankę o czerwonym krzyżu, który pojawiał się na niebie tuż przed zapadnięciem zmroku, właśnie w okolicach roku 775.
Czerwony kolor, o którym wspomina średniowieczny kronikarz, może wyjaśniać jeszcze jedną zagadkę, być może supernowa była schowana za chmurą pyłu na tyle gęstą, że rozpraszała inne długości fali świetlnej niż czerwona, a w dodatku nadal blokuje skutecznie promieniowanie rentgenowskie, przez co współcześni astronomowie nie mogą odnaleźć jej śladu.
Fot. whoa.in.
Kronika wskazuje, że obiekt pojawiał się na zachodnim niebie na krótko przed zachodem Słońca, co oznaczałoby, że przez jakiś czas chował się za Słońcem, przez co ludzie nie zdołali go dostrzec.
Innym prawdopodobnym wyjaśnieniem czerwonego krzyża na niebie jest rozpraszanie światła przez kryształy lodowe unoszące się w górnych partiach atmosfery. Jednak w połączeniu z ostatnim odkryciem japońskich badaczy to wersja z supernową wydaje się dużo bardziej prawdopodobna.
Co więcej, incydent z okolic 774 roku nie był jedynym na tle ostatnich 11 tysięcy lat, choć zdecydowanie najsilniejszym. Do podobnego zjawiska doszło też 993 lub 994 roku naszej ery. Badania wykazały znaczny wzrost stężenia radioaktywnego izotopu węgla C-14 w atmosferze. Tym razem winowajcą miało być Słońce, a dokładniej potężny rozbłysk na jego powierzchni.
Naukowcy wskazują, że dzisiaj, przy rozwiniętej technice, skutki takich rozbłysków mogłyby być katastrofalne w skutkach m.in. dla satelitów, a więc również nawigacji satelitarnej. W zagrożeniu znalazłoby się też życie astronautów przebywających poza Ziemią np. na Stacji Kosmicznej.