Drogba nie składa broni

Kiedy w klubie dochodzi do zmiany szkoleniowca pierwszego zespołu, wszyscy zawodnicy bez względu na swój status w drużynie muszą liczyć się z radykalnymi roszadami, a nawet z pożegnaniem ze swoim aktualnym pracodawcą. Wtedy to właśnie piłkarze muszą wykazać niemałą wolą walki i dużym samozaparciem, by zmiany nie dotknęły ich w żadnym stopniu. Tak jak Didier Drogba...

Kiedy w klubie dochodzi do zmiany szkoleniowca pierwszego zespołu, wszyscy zawodnicy bez względu na swój status w drużynie muszą liczyć się z radykalnymi roszadami, a nawet z pożegnaniem ze swoim aktualnym pracodawcą. Wtedy to właśnie piłkarze muszą wykazać niemałą wolą walki i dużym samozaparciem, by zmiany nie dotknęły ich w żadnym stopniu. Tak jak Didier Drogba...

Kiedy w klubie dochodzi do zmiany szkoleniowca pierwszego zespołu, wszyscy zawodnicy bez względu na swój status w drużynie muszą liczyć się z radykalnymi roszadami, a nawet z pożegnaniem ze swoim aktualnym pracodawcą. Wtedy to właśnie piłkarze muszą wykazać niemałą wolą walki i dużym samozaparciem, by zmiany nie dotknęły ich w żadnym stopniu. Tak jak Didier Drogba...

Didier Yves Drogba Tebily to żywa legenda ekipy "The Blues". Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej przyszedł na Stamford Bridge w 2004 roku z Olympique Marsylia za 37 milionów euro. Od tamtej pory był czołowym snajperem Chelsea Londyn, walnie przyczyniając się do jej wszystkich sukcesów.

Reklama

W zimowym okienku transferowym Drogbie przybył jednak konkurent z najwyższej półki. Fernando Torres kosztował londyńczyków prawie 60 milionów euro i miał być nową nadzieją dla ataku Chelsea. Transfer Hiszpana okazał się jednak totalną klapą, jako że były piłkarz Liverpoolu przez całą rundę wiosenną zdobył zaledwie jednego gola. Sytuację po raz kolejny musiał ratować Drogba, który w swoich 36 występach zaliczył 12 trafień.

Sezon dobiegł końca i wydawało się, że co jak co, ale pozycja reprezentanta Wybrzeża kości Słoniowej jest niezagrożona i "The Blues" zdecydują się na przedłużenie umowy z 33-latkiem, którego kontrakt upływa z końcem czerwca następnego roku. W klubie jednak doszło do zmiany na stanowisku trenera, gdzie zatrudniono tegorocznego triumfatora Ligi Europejskiej Andre Villas-Boasa. Portugalczyk nie ukrywa, że będzie preferował grę tylko z jednym napastnikiem, co według wielu zostało odebrane jako policzek w twarz dla Drogby.

Poza czarnoskórym snajperem w drużynie jest przecież jeszcze wspomniany Torres, który będzie musiał udowodnić Abramowiczowi, że wydane na niego pieniądze nie były kompletnym błędem. Poza Hiszpanem pretendentami do gry w ataku są jeszcze takie postacie jak Nicolas Anelka, Salomon Kalou, czy chociażby Daniel Sturridge, który swój niemały talent potwierdził podczas wypożyczenia w zespole Bolton Wanderers, gdzie zdobył 8 goli w zaledwie 12 meczach.

Jakby tego było mało, nowy trener ściągnął na Stamford Bridge młodziutkiego Lucasa Piazona, który w przeszłości nieraz już występował w roli napastnika... To jednak nie koniec obaw Drogby. Po nieudanych próbach pozyskania Brazylijczyka Neymara, Chelsea zasadza się na największą rewelację ligi belgijskiej Romelu Lukaku. 18-latek ma za sobą fantastyczny sezon w barwach Anderlechtu Bruksela, gdzie w swoich 37 występach zdobył 16 goli.

Pomimo tak nieciekawych prognoz, Drogba już zapowiedział, że nie zamiesza opuszczać "The Blues" i zamierza tam walczyć o miejsce w składzie aż do końca swojej kariery. Piłkarz zapowiada, iż nie boi się rywalizacji na swojej pozycji i zrobi wszystko, by pozostać w swoim ukochanym klubie.

Mimo wszystko media nie ustają w spekulacjach, że Chelsea spróbuje pozbyć się swojego snajpera. Wszakże tegoroczne okienko transferowe jest jedyną okazją, by Roman Abramowicz dostał za piłkarza jakiekolwiek pieniądze. Za rok Drogba będzie mógł opuścić Stamford Bridge za darmo.

Czy dziennikarze mają rację? Czy też los będzie po stronie piłkarza? Czekamy na Wasze zdania w tym temacie!

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy