Hełmy, plecaki i piasek. Kup sobie zegarek z autentycznymi reliktami D-Day
Kto dziś nosi zegarek ze względu na jego podstawową funkcjonalność? Obecnie godzinę sprawdzamy raczej na telefonie, więc klasyczne czasomierze stały się po prostu biżuterią. Belgijska marka Col&MacArthur postanowiła jednak zmienić je w żywą lekcję historii, jednocześnie intrygującą i kontrowersyjną.

Jej najnowszy projekt zatytułowany "Normandie 1944" to seria zegarków, w których zamknięto fragmenty autentycznych hełmów amerykańskich żołnierzy, płótno z wojskowych plecaków i piasek z plaż, na których rozegrał się D-Day, czyli dzień, który odmienił losy II wojny światowej.
Zegarek, który przenosi w czasie
Jak tłumaczy współzałożyciel firmy, Sébastien Colen, klienci nie kupują jego zegarków po to, by odmierzać sekundy, lecz po to, by poczuć związek z przeszłością. Col&MacArthur od lat specjalizuje się w tworzeniu zegarków z elementów historycznych, a powstało w 2013 roku z inicjatywy Colena i byłego brytyjskiego żołnierza Iaina Wooda.
Zaczynali od zegarków tworzonych dla brytyjskich regimentów, a z czasem ich projekty przerodziły się w miniaturowe pomniki historii. Marka ma już na koncie zegarki poświęcone m.in. Leonardo da Vinci, Pearl Harbor (z wodą z Pearl Harbor!) czy misji Apollo 11 (w których wykorzystano prawdziwy księżycowy pył).
Każdy nasz zegarek to most między przeszłością a teraźniejszością. Nie chodzi o luksus, lecz o pamięć
Historia w szczegółach
Tym razem Colen i jego zespół sięgnęli po najbardziej symboliczny materiał, stal z amerykańskich hełmów M-1 używanych podczas lądowania w Normandii. Każdy z nich został spłaszczony w prasie, a nie uderzeniem młota, by zachować oryginalne ślady i niedoskonałości. Z jednego hełmu powstaje około 20 tarcz, z których każda trafia do koperty o średnicy 43 mm.
Każdy zegarek z serii "Normandie 1944" zawiera nie tylko fragment stalowego hełmu, lecz również kapsułkę z piaskiem z plaży Omaha oraz pasek wykonany z materiału starego amerykańskiego plecaka M-1928. Na tarczy widnieje mapa historycznego odcinka plaży, jednego z pięciu sektorów, na których 6 czerwca 1944 roku alianckie wojska rozpoczęły największą operację desantową w historii.
Zegarki powstają na zamówienie w belgijskim Liège, a każdy egzemplarz posiada certyfikat potwierdzający pochodzenie materiałów. Co prawda nie da się zidentyfikować, do którego żołnierza należał dany hełm, jednak potwierdzono, że wszystkie elementy pochodzą z oryginalnego sprzętu używanego w trakcie wyzwalania Europy.
Historia, etyka i emocje
Col&MacArthur oferuje dwa warianty czasomierza. Limitowana wersja "Legacy" (1944 sztuki - symboliczna liczba nawiązująca do roku inwazji) wyposażona jest w szwajcarski mechanizm i kosztuje 1749 dolarów. Standardowa wersja z japońskim mechanizmem jest tańsza, bo wyceniona została na 699 dolarów. Projekt jest finansowany przez kampanię na Kickstarterze, która w momencie publikacji zebrała już ponad 193,1 tys. EUR, a zainteresowanie wciąż rośnie.
Choć pomysł niewątpliwie jest oryginalny, nie brakuje też pytań o granice etyki. Czy przerabianie historycznych artefaktów na luksusowe przedmioty jest moralne? Colen przyznaje, że dylemat istnieje:
Za każdym razem pytamy siebie, czy to, co robimy, jest naprawdę pełne szacunku. Ale wierzę, że dzięki temu historia żyje dalej. Lepiej, by hełm przypominał o przeszłości na nadgarstku, niż kurzył się w magazynie.
Zespół musiał też zmierzyć się z przepisami prawa, bo zbieranie piasku z plaż Normandii jest zakazane, dlatego firma uzyskała oficjalne pozwolenie od lokalnego urzędu, by pobierać piasek nawiany z plaży Sword na pobliską drogę. Nawet sposób wykorzystania zużytych plecaków budził dyskusje, ponieważ niektóre z nich nosiły ślady krwi. Czy zachować je jako autentyczny element historii, czy usunąć z szacunku dla ofiar?










