Fragment rakiety SpaceX odkryty u wybrzeży Wielkiej Brytanii

Rybak zamieszkujący archipelag Scilly, położony u wybrzeży Wielkiej Brytanii, odkrył w morzu szczątki amerykańskiej rakiety. O tym fakcie natychmiast poinformował lokalne media, a one straż wybrzeża. Przybyli na miejsce eksperci ocenili, że jest to pozostałość po rakiecie Falcon-9, która należy do firmy...

Rybak zamieszkujący archipelag Scilly, położony u wybrzeży Wielkiej Brytanii, odkrył w morzu szczątki amerykańskiej rakiety. O tym fakcie natychmiast poinformował lokalne media, a one straż wybrzeża. Przybyli na miejsce eksperci ocenili, że jest to pozostałość po rakiecie Falcon-9, która należy do firmy SpaceX.

Natychmiast pojawiło się pytanie, w której misji uczestniczyła rakieta. Dryfujący fragment poszycia został dosłownie oblepiony przez morskie żyjątka, a mewy zrobiły sobie z niego małą przystań, dlatego na pierwszy rzut oka ciężko było to ocenić.

Początkowo trop prowadził do misji CRS-7, która w czerwcu bieżącego roku zakończyła się niepowodzeniem tuż po starcie. Szczegółowe oględziny ujawniły jednak kilka ważnych faktów, jakie wskazują na misję CRS-4, która odbyła się we wrześniu 2014 roku.

W takcie niej rakieta Falcon-9 miała dostarczyć ładunki na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Na odkrytej części rakiety umieszczony jest niewielki czarny element. W rakiecie z misji CRS-4 znajdował się on nad amerykańską flagą, a w następnych rakietach został on przeniesiony pod nią.

Odkrycie rakiety tak daleko od wybrzeży Stanów Zjednoczonych jest bardzo ciekawym wydarzeniem z punktu widzenia misji kosmicznych. Mamy tutaj bowiem do czynienia z faktem przetrwania podróży, z kosmosu przez atmosferę, kawałka rakiety.

Przy okazji rakiet Falcon-9 warto wspomnieć o równie ciekawym wydarzeniu, które (nad Amurem) w Rosji w styczniu bieżącego roku.

W nocy z 17 na 18 stycznia mieszkańcy miasta ujrzeli na niebie coś, co przypominało meteor, ponieważ kilkukrotnie eksplodowało, po czym zaczęło rozpadać się na wiele mniejszych fragmentów, które poruszały się z różną prędkością. Smuga utrzymywała się na niebie ponoć przez 2 godziny, a więc nadzwyczaj długo.

Na pierwszy rzut oka przypominało to katastrofę wahadłowca Columbia z 2003 roku. Dlatego pojawiła się teoria, że mógł to być fragment jakiegoś statku kosmicznego lub satelity.

Za pomocą strony internetowej space-track.org bezsprzecznie ustalono jednak, że właśnie wtedy w atmosferę wszedł drugi człon rakiety Falcon-9, należącej do firmy SpaceX.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas