Genetyka w ręce amatorów

Początkowo sekwencjonowanie genomu kosztowało ponad milion dolarów, potem kilkaset tysięcy, a teraz, dzięki metodom takim jak CRISPR, technologia obróbki genów staje się tak tania, że zwracają na nią uwagę różni amatorzy tytułujący się mianem biohakerów.

Początkowo sekwencjonowanie genomu kosztowało ponad milion dolarów, potem kilkaset tysięcy, a teraz, dzięki metodom takim jak CRISPR, technologia obróbki genów staje się tak tania, że zwracają na nią uwagę różni amatorzy tytułujący się mianem biohakerów.

Początkowo sekwencjonowanie genomu kosztowało ponad milion dolarów, potem kilkaset tysięcy, a teraz, dzięki metodom takim jak CRISPR, technologia obróbki genów staje się tak tania, że zwracają na nią uwagę różni amatorzy tytułujący się mianem biohakerów.

Amatorzy biologii tacy jak Johan Sosa czy Andres Strumer marzą o zwalczaniu chorób czy drukowaniu organów - generalnie o udoskonaleniu naszego gatunku lub pokonaniu trapiących nas niedoskonałości natury, a dzięki dostępnym coraz powszechniej narzędziom genetycznym, mają oni ku temu wszystkie środki.

Reklama

A nie są oni jedynymi - całe grupy entuzjastów czekają aż będą mogli zmodyfikować genetycznie rośliny by te były smaczniejsze czy drożdże, tak aby robić z nich lepsze piwo czy by móc robić wegański, bezmleczny ser. Są także artyści tacy jak Georg Tremmel, którzy chcą wykorzystać dostępną dla wszystkich genetykę na potrzeby sztuki. Oczywiście są tu do zgarnięcia duże pieniądze, ale wszyscy ci ludzie są przede wszystkim pasjonatami i robią to z zamiłowania, w ramach oryginalnego hobby.

Ale nie może wśród nich zabraknąć także czarnych owiec, dlatego środowiskom biohakerów cały czas ściśle przyglądają się rządowe agencje, a FBI nawet dość blisko z nimi współpracuje - prosi o wszelkie sygnały o niepokojącej aktywności, a środowisko to chętnie z władzami współpracuje.

Największym zagrożeniem stojącym za CRISPR nie jest tu wcale jakaś nowa broń biologiczna, ale po prostu organizm zmodyfikowany w taki sposób, że rozprzestrzeni się on w naturze niszcząc populację swoich niezmodyfikowanych pobratymców, ale na razie - jak uważają zgodnie naukowcy i eksperci od bezpieczeństwa - jest to jeszcze poza zasięgiem amatorów. Przynajmniej przez jakiś czas.

Przyszłość jednak stoi otworem przed takimi ludźmi, a także bioinżynierami czy bioelektronikami, którzy będą próbowali to wszystko połączyć z nowoczesną technologią. A zatem za kilka lat możemy obudzić się w świecie wcale nie tak dalekim od wizji przedstawianych przez literaturę z gatunku cyberpunk.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy