GMO: Fakty i mity

W Polsce w związku ze zmianą ustawy o nasiennictwie rozgorzała na nowo dyskusja na temat organizmów modyfikowanych genetycznie - GMO. Temat bardzo kontrowersyjny i społeczeństwo znów podzielone. A czym właściwie jest GMO i czy naprawdę musimy się go bać?

W Polsce w związku ze zmianą ustawy o nasiennictwie rozgorzała na nowo dyskusja na temat organizmów modyfikowanych genetycznie - GMO. Temat bardzo kontrowersyjny i społeczeństwo znów podzielone. A czym właściwie jest GMO i czy naprawdę musimy się go bać?

W Polsce w związku ze zmianą ustawy o nasiennictwie rozgorzała na nowo dyskusja na temat organizmów modyfikowanych genetycznie - GMO. Temat bardzo kontrowersyjny i społeczeństwo znów podzielone. A czym właściwie jest GMO i czy naprawdę musimy się go bać?

GMO to skrót od organizmów modyfikowanych genetycznie czyli takich, do których wprowadzono obcy gen (organizmy transgeniczne); wprowadzono dodatkowe kopie jego własnych genów; lub zmieniono aktywność jego własnych genów.

Reklama

Obecne kontrowersje dotyczą roślin, więc w dalszej części skupimy się właśnie na nich. Modyfikowanie genetyczne roślin ma na celu głównie zabezpieczenie ich przed herbicydami, pestycydami, szkodnikami, zwiększenie ich wytrzymałości na zmiany klimatu, zwiększenie trwałości owoców, poprawę ich składu (czyli na przykład zwiększenie suchej masy lub zmiana proporcji węglowodanów, witamin lub usunięcie toksyn).

Pierwsze GMO powstały w roku 1973, a polowe próby przeprowadzono w roku 1986. Do amerykańskich sklepów jako pierwsze trafiły bardziej trwałe pomidory FlavrSavr firmy Calgen Inc. (kupionej później przez Monsanto) - które na tychże półkach mogły po prostu leżeć dłużej nie psując się. Dziś nie znajdziemy ich już nigdzie - ich produkcja była po prostu zbyt droga.

Obecnie najczęściej modyfikowane genetycznie są jednak rośliny takie jak soja czy kukurydza, które stanowią większość produkcji rolnej w USA.

Cele przyświecające GMO są jak najbardziej szczytne - mówi się bowiem o zmniejszaniu głodu na świecie poprzez wprowadzanie bardziej odpornych, dających większe plony upraw do krajów, gdzie wcześniej ich produkcja była niemożliwa lub nieopłacalna. A także o zmniejszeniu wykorzystania środków chemicznych w uprawie roślin, gdyż uprawy GMO są bez ich użycia odporniejsze na szkodniki, co będzie dla nas zdrowsze (, że stosowanie upraw GMO doprowadziło do globalnego zmniejszenia użycia pestycydów o 286 tysięcy ton), natomiast gdzie uprawia się GMO wykazały pozytywny wpływ takich roślin na populację wielu owadów, a dzięki temu na lokalne uprawy roślin niemodyfikowanych genetycznie).

Ale według przeciwników - każda ingerencja w żywy organizm przynieść może za sobą w przyszłości nieprzewidziany skutek, tym bardziej, że inżynieria genetyczna póki co ma mniej wspólnego z inżynierią, a więcej z hazardem. Do tego wpłynie ona negatywnie na bioróżnorodność - co wykazały , która gwałtownie spadła wobec skutecznego wyplenienia z pomocą GMO mleczy porastających do tej pory część pól uprawnych.

Do tego, według nich, wszystko to ma tak naprawdę jeden cel - zwiększenie zysków wielkich koncernów takich jak niesławne Monsanto, przedstawiane przez przeciwników GMO jako ten "główny zły".

Jak więc jest naprawdę? Postaraliśmy się zebrać do kupy trochę faktów i przedstawić je w relatywnie zwięzłej formie.

W chwili obecnej środowisko naukowe zgodnie twierdzi, że rośliny GMO nie stanowią większego zagrożenia dla zdrowia niż te niemodyfikowane. Wliczyć tu można raporty Światowej Organizacji Zdrowia, amerykańskich National Academy of Sciences, American Council on Science and Health, American Association for the Advancement of Science, American Medical Association, europejskiej 1 Grupy Roboczej ENTRANSFOOD, , brytyjskiego Royal Society of Medicine, a także Prezydium Polskiej Akademii Nauk. Do tego w 2010 roku zdanie to analizując wyniki 25 lat badań prowadzonych w ramach 130 projektów badawczych przez ponad 500 różnych, niezależnych grup.

Głównym przeciwnikiem GMO jest Greenpeace - które twierdzi, że GMO jest szkodliwe dla środowiska (zmniejszanie bioróżnorodności) i dla człowieka (nieokreślone skutki zdrowotne), a prowadzone nad nim badania nie są po prostu wystarczające - a w przypadku zdrowia całej ludzkości lepiej dmuchać na zimne (z tym ostatnim oczywiście należy się, przynajmniej w części, zgodzić).

Na temat ewentualnej szkodliwości GMO prowadzone były setki różnych badań, lecz szkodliwość tę udało się potwierdzić tylko w kilku z nich, a badaniom tym można wiele zarzucić.

Najświeższe z nich, , wykazały, że szczury karmione kukurydzą NK603 typu Roundup Ready (RR; produkowana przez Monsanto i odporna na popularny herbicyd Roundup bazujący na glifosacie, również produkowany przez tę firmę), a także którym dodawano do diety sam Roundup, dużo częściej (50-80%) zapadały na raka niż szczury z grupy kontrolnej (20-30%), które karmiono niemodyfikowaną żywnością, i którym nie dodawano do diety Roundupu.

Badania te zostały jednak powszechnie skrytykowane przez środowiska naukowe, które zarzucają im zbyt małą liczebność badanych osobników (było ich tylko po 10 z każdej płci w grupie, podczas gdy wg przyjętych standardów powinno to być ponad 65 osobników), brak właściwej analizy statystycznej wyników, a także nierejestrowanie ilości jedzenia spożywanej przez zwierzęta.

Przez to EFSA i niemiecki Bundesinstitut für Risikobewertung odrzuciły całkowicie wnioski płynące z tych badań jako bezpodstawne, co znalazło potwierdzenie także w oczach innych instytucji naukowych.

Wskazały one jednak na bardzo ważny fakt. Europejskie standardy dotyczące badań żywieniowych na zwierzętach wymagają badań trwających zaledwie 90 dni, podczas gdy w tych badaniach zwiększona zachorowalność na raka objawiała się u szczurów po 4 miesiącach, a całościowo trwały one 2 lata. Dlatego też obecnie panuje pogląd, że należy wydłużyć okres badań nad GMO i poszerzyć ich zakres co .

To właśnie - w ramach środka bezpieczeństwa.

Słynny jest także wcześniejszy ze szkockiego Rowett Research Institute, który w 1999 roku wywołał wielką burzę, twierdząc w telewizji, że jego badania wykazały wpływ spożycia przez zwierzęta genetycznie zmodyfikowanego ziemniaka na spadek odporności ich organizmów oraz słabszy wzrost. Po przejrzeniu wyników badań zarówno przez jego rodzimy instytut jak i "wyższą instancję" - Royal Society - stwierdzono, że badania w żadnym wypadku nie potwierdzają twierdzeń naukowca i nałożono na niego zakaz publicznych wypowiedzi, a także zabrano mu dane zgromadzone w eksperymentach.

Przeprowadzono w bieżącym roku także analizę , w którym podawano im GMO i nie wykazała ona żadnych, związanych z taką żywnością niebezpieczeństw.

Jednak liczba badań tego typu nadal jest zbyt mała - co podkreślają nie tylko otwarci przeciwnicy GMO.

Idąc dalej - według przeciwników GMO może ono także prowadzić do alergii, co jednak zostało . Obecnie nie prowadzi się nawet badań nad GMO, które mogą powodować alergie - praktycznie wszystkie z nich zostały zatrzymane już w latach 90. Co więcej - żywność można modyfikować w taki sposób, aby usuwać z niej alergeny - co udało się potwierdzić na ziarnach soi.

Badań na ludziach jest niestety jeszcze mniej - jako, że żywność nie jest tylko związkiem chemicznym podawanym w określonych dawkach i bardzo ciężko je przeprowadzić.

W 2009 roku przeprowadzono badania, które wykazały, że horyzontalny transfer genów pomiędzy roślinami pochłanianymi jako , co potwierdzono w bieżącym roku .

W zeszłym roku z kolei . Okazało się, że znowu - są to minimalne ilości, które równie dobrze mogły do organizmu dostać się w inny sposób ze środowiska.

 

Piractwo nasienne

Inną kwestią są prawa patentowe firm tworzących nasiona roślin modyfikowanych. Tutaj przeciwnicy obawiają się ścisłej kontroli nad rynkiem przez firmy produkujące GMO. Jednak argument taki jest mocno nietrafiony, bowiem w przypadku kukurydzy praktycznie od początku zeszłego wieku używa się roślin hybrydowych, które po pierwszym pokoleniu tracą swoje dodatkowe właściwości. Dlatego rolnicy i tak ich nie zachowują do przyszłorocznych zasiewów i co roku muszą kupować opatentowane ziarna. I wcale nie skończyło się to jakąś globalną katastrofą.

W przypadku roślin modyfikowanych sprawa wygląda nieco inaczej, gdyż koncerny stosując licencje zabraniają rolnikom wprost używania ziaren z własnych plonów GMO - co pewnie dla zachodnich farmerów nie będzie stanowiło większego problemu - lecz stawia pod znakiem zapytania jeden z głównych powodów używania GMO - czyli walkę z głodem w najbiedniejszych państwach świata.

Konkludując

Czy zatem powinniśmy się GMO obawiać? Nie ma twardych dowodów o jego szkodliwości. Jednak trzeba zgodzić się w części z jego przeciwnikami - na szali stawiamy zdrowie całego naszego gatunku dlatego wprowadzając GMO do powszechnego użycia powinniśmy być pewni, że niczym nam ono nie grozi - a obecnym badaniom - ich ilości i formie można jeszcze wiele zarzucić.

Choć tu oczywiście istnieje silny kontrargument w postaci długiego użycia GMO na rynku. Od ponad 20 lat kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów ludzi spożywa produkty GMO i tak naprawdę nie zaobserwowano jakiegokolwiek wpływu na nasze zdrowie.

Z drugiej strony - przy rosnącej cały czas populacji w zastraszającym tempie populacji Ziemi możemy za kilka lat dojść do momentu kryzysowego - gdy zabraknie żywności dla wszystkich. Tutaj odpowiednio stosowane GMO wydają się być jak najbardziej rozsądnym rozwiązaniem.

Naszym zdaniem jednak, póki nie ma widocznego kryzysu i konieczność nas aż tak bardzo nie nagli, może warto byłoby stworzyć lepsze mechanizmy kontroli i standardy badań pozwalające rozwiać wszelkie wątpliwości nawet najbardziej zagorzałych krytyków.

Stan dzisiejszy

Obecnie kukurydza typu NK603 może być sprzedawana, lecz nie może być uprawiana na terenie Europy - uprawiać można jedynie kukurydzę MON810, a także ziemniaka o nazwie Amflora stworzonego przez niemiecki koncern BASF.

W Polsce dozwolony jest także import i używanie pasz zwierzęcych zawierających GMO.

Najważniejsze jest jednak to, że nowa ustawa o nasiennictwie według projektu Prezydenta, która została niedawno przegłosowana w Sejmie tak naprawdę nie wprowadza w Polsce żadnej rewolucji, a jedynie dostosowuje nasze przepisy do przepisów Unii (Włochy w 2010 roku ustanowiły dekret, według którego uprawa GMO wymaga pozwolenia ministerstwa - obecnie jest badana jego zgodność z prawem europejskim, a Włochom grożą srogie kary jeśli okaże się, że jest on z nim sprzeczny). Tak więc w Polsce nagle nie dojdzie do scen z nasienniczego dzikiego zachodu - można będzie po prostu obracać materiałem siewnym wpisanym do rejestru UE, a na podstawie przepisów europejskich będzie można zablokować sprzedaż każdego gatunku zagrażającego ludzkiemu zdrowiu.

Po stokroć ważniejsza będzie kolejna, cały czas szykowana przez nasz rząd ustawa o GMO.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy