Hobbit lżejszy dla oczu

Praktycznie od powstania współczesnej kinematografii w pierwszej połowie XX. wieku standardem nagrywania i wyświetlania filmów są 24 klatki na sekundę. Przy zwykłych filmach nie jest to może aż tak zauważalne, jednak w produkcjach 3d to właśnie niewielka ilość fps powoduje, że niektórych ludzi podczas oglądania boli głowa. Hobbit ma temu zaradzić.

Praktycznie od powstania współczesnej kinematografii w pierwszej połowie XX. wieku standardem nagrywania i wyświetlania filmów są 24 klatki na sekundę. Przy zwykłych filmach nie jest to może aż tak zauważalne, jednak w produkcjach 3d to właśnie niewielka ilość fps powoduje, że niektórych ludzi podczas oglądania boli głowa. Hobbit ma temu zaradzić.

Peter Jackson ma bowiem zamiar kręcić swoje najnowsze dzieło - domykającego (czy może otwierającego - zależy z której strony na to popatrzymy) trylogię Władcy Pierścieni Hobbita - wykorzystując kamery pracujące z prędkością 48 klatek na sekundę.

Technologia kręcenia z większą szybkością została opracowana już w latach 70. zeszłego wieku przez jednego z ojców współczesnych efektów specjalnych - Douglasa Trumbulla. Za pomocą skonstruowanej przez niego kamery rejestrującej 60 klatek obrazu na sekundę nakręcona została między innymi interaktywna wersja Powrotu do Przyszłości, którą można obejrzeć jedynie w należącym do studia Universal tematycznym parku rozrywki na Florydzie.

Większym problemem do tej pory było wyświetlanie "szybszych" filmów. Problem ten jednak praktycznie sam się rozwiązał wraz z wprowadzeniem cyfrowych projektorów w kinach. Większość kin na świecie byłaby w stanie teraz wyświetlić film w 48 czy nawet 60 klatkach na sekundę.

Dlatego producenci filmu nie obawiają się, gdyż z pewnością do końca 2012 roku - kiedy to film ma trafić na ekrany kin - z pewnością liczba projektorów zdolnych do wyświetlenia obrazu ulegnie zwiększeniu.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas