Jak podatek od handlu uderzy w zakupy w zagranicznych e-sklepach
Nowy podatek nie da znaczących wpływów do budżetu, a zaszkodzi internautom, którzy nie będą mogli już kupować w Zalando czy Amazonie. Firmy po prostu wycofają się ze sprzedaży na naszym rynku. Inaczej może być z Chińczykami z Aliexpress.
Nowy podatek nie da znaczących wpływów do budżetu, a zaszkodzi internautom, którzy nie będą mogli już kupować w Zalando czy Amazonie. Firmy po prostu wycofają się ze sprzedaży na naszym rynku. Inaczej może być z Chińczykami z Aliexpress.
Będą składać deklaracje o płaconych podatkach, ale nie będą ich płacić. Ciekawe, jak będzie wyglądała egzekucja tych należności.
Podczas wtorkowego spotkania ministra finansów z handlowcami - mimo przecieków o znaczących zmianach w projekcie ustawy - usłyszeliśmy tylko, że do końca lutego Polska przedstawi odpowiedź Komisji Europejskiej w sprawie podatku obrotowego od handlu. Zapowiedź Pawła Szałamachy jest odpowiedzią na list Komisji do polskiego rządu, w którym krytykuje ona progresywny kształt podatku. Przekonuje, że ma on charakter dyskryminacyjny.
Zgodnie z propozycją Ministerstwa Finansów podatek ma mieć dwie zasadnicze stawki. 0,7 proc. obciążony zostanie przychód nieprzekraczający w miesiącu kwoty 300 mln złotych. Stawka 1,3 proc. ma być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln złotych. Inne stawki podatku od sprzedaży mają obowiązywać w soboty, niedziele i święta - 1,3 proc do kwoty 300 mln zł miesięcznie i 1,9 proc. powyżej tego poziomu. Projekt przewiduje kwotę wolną od podatku w wysokości 1,5 mln zł miesięcznie.
W poszukiwaniu pieniędzy na sfinansowanie flagowego programu Rodzina 500 plus rząd PiS chce sięgnąć również do kieszeni zagranicznych gigantów sprzedaży internetowej. Dobrze znany z kampanii wyborczej projekt opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych szybko ewoluował w kierunku opodatkowania handlu w ogóle. Zdecydowano, że nie będzie żadnych wyjątków i zapłaci też branża e-commerce, nawet jeżeli swojej działalności nie prowadzi w Polsce.
Jak duży jest rynek zagranicznych zakupów online? Oficjalnych danych na temat liczby klientów z Polski zagraniczne sklepy nie udostępniają, ale z danych zbieranych w ramach badań polskiego internetu Megapanel/PBI wynika, że największe zagraniczne platformy handlowe co miesiąc odwiedza kilka milionów osób z naszego kraju.
Miesięczna liczba użytkowników zagranicznych serwisów handlowych
zalando.pl
2 991 531
alibaba.com
1 955 510
amazon.com
960 632
aliexpress.com
904 418
ebay.com
556 705
źródło: Megapanel za grudzień2015
To wszystko sprawia, że zagraniczne sklepy, które będą zainteresowane sprzedażą w Polsce znajdą się w sporym kłopocie. Będą musiały dokładnie obliczyć, jaka część ich sprzedaży trafia do naszego kraju i jaki generuje to obrót. Tylko na takiej podstawie będzie wiadomo, na który próg podatkowy załapie się sprzedawca.
Żeby nie było za łatwo, będą musiały uwzględnić jeszcze stawki za dni wolne od pracy. Sama biurokracja może okazać się dla zagranicznych przedsiębiorców zbyt obciążająca i należy liczyć się z tym, że podejmą oni bolesne dla polskich klientów decyzje. - Całe dostosowanie infrastruktury po stronie sklepów byłoby bardzo drogie i mogłyby one po prostu zrezygnować z naszego rynku - zauważa Kiczma.
Ekspert przekonuje, że pozostali, którzy będą chcieli pozostać na polskim rynku podniosą ceny. - Będą sobie doliczać ten podatek do cen. Na przykład przygotowanie wysyłki do Polski będzie kosztować dodatkowe 10 euro więcej - dodaje ekspert legislacji Krajowej Izby Gospodarki Elektronicznej.
Doszło też do kuriozalnej sytuacji. Jeśli nic w ustawie się nie zmieni, w praktyce będzie wyglądało to tak, że dla towaru ze sklepu zagranicznego przewoźnik (poczta? firma kurierska?) będzie zobowiązany do uzyskania od wysyłającego oświadczenia o uiszczeniu podatku. Oznacza to, że w ściąganie tej daniny miałyby być zaangażowane firmy przewozowe.
Temat budzi poważne wątpliwości ekspertów. - Istotnym problemem będzie samo pobieranie podatku przez przewoźnika, który nie może być przecież poborcą podatkowym, nie ma takich uprawnień. Co więcej, nie ma żadnej możliwości, by w jakikolwiek sposób zmusił on sklep do dodatkowych formalności - ocenia Łukasz Kiczma, ekspert izby zrzeszającej handlujących w sieci.
Co więc czeka polskich internautów? Będą musieli pożegnać się z zakupami w chińskim Aliexpress, który ciągle zyskuje na popularności ze względu na niskie ceny? Skończy się szaleństwo w Zalando i Amazonie? Nie musi tak się stać nawet w sytuacji gdyby przyjęto ustawę w najbardziej niekorzystnej dla sprzedawców formie. - Znając pomysłowość naszych rodaków, szybko znajdą się pośrednicy, którzy "turystycznie" będą przejeżdżać najbliższą granicę, by odbierać na poczcie zamówiony towar i potem przewozić go do Polski bez opodatkowania - mówi Łukasz Kiczma.
Ekspert przewiduje również, że sprzedawcy z Chin poradzą sobie z nowym prawem w inny sposób. - Będą składać deklaracje o podatkach, ale nie będą ich płacić. Pytanie, jak będzie wyglądała egzekucja tych należności przez naszą skarbówkę? Przewoźnikowi wystarczy przecież deklaracja, by towar dostarczyć - zauważa Kiczma. Jego zdaniem Chińczycy podpiszą cokolwiek, byle handlować dalej, a kurier nie może przecież kontrolować zgodności dokumentów ze stanem faktycznym.
Jak prace nad projektem opodatkowania sprzedaży w internecie komentują najwięksi światowi gracze sprzedający w Polsce? Ciekawych odpowiedzi doczekał się portal money.pl:
- Amazon w każdym kraju, w którym działa, w tym oczywiście i w Polsce, przestrzega bezwarunkowo obowiązujących przepisów prawa i nie stosuje od tej zasady żadnych odstępstw. Na etapie tworzenia prawa i zanim owe przepisy stają się prawnie obowiązującymi, nie angażuje się w związany z nimi publiczny dyskurs, o ile nie zostanie zaproszony do dyskusji przez stronę stanowiącą prawo - powiedziała Marzena Więckowska, rzecznik prasowy Amazon Polska.
- Obecnie uważnie przyglądamy się sytuacji, ale nie komentujemy projektu ustawy - mówi Elżbieta Kutzner z Zalando.
Źródło: