Liga krajowa = liga zagraniczna

Jeśli ktoś chociaż trochę interesuje się piłką nożną, to na pewno zauważył, iż na przestrzeni ostatniej dekady migracja piłkarzy na świecie do innych lig rosła praktycznie z każdym sezonem. Czemu to zawdzięczamy? Jakie są konsekwencje tego zjawiska? O tym poniżej.

Jeśli ktoś chociaż trochę interesuje się piłką nożną, to na pewno zauważył, iż na przestrzeni ostatniej dekady migracja piłkarzy na świecie do innych lig rosła praktycznie z każdym sezonem. Czemu to zawdzięczamy? Jakie są konsekwencje tego zjawiska? O tym poniżej.

Niedawne badania uwzględniające 534 pierwszoligowych klubów z 36 krajów Europy wykazały, że w typowym klubie można znaleźć już średnio 8 imigrantów, z czego jeden z nich to niemal zawsze Brazylijczyk. Zaskakujące? Chyba nie do końca...

Rzadko kiedy bowiem zdarza się w dzisiejszych czasach, by jakiś piłkarz spędził całą swoją karierę wyłącznie w jednym klubie. Ba, nie dość, że te kluby zmieniają jak rękawiczki, to jeszcze często każdy następny przystanek w sportowej karierze oznacza adaptację w co rusz to innym kraju.

Wielu zawodników podejmuje taki wybór ze względu na lepsze wynagrodzenie finansowe, przy czym wcale nie musi to oznaczać awansu sportowego... Piłkarz wybierze ten klub, który zaoferuje mu więcej pieniędzy. Mało kiedy interesuje go wówczas to, jakie konsekwencje będzie miał taki wybór dla dalszych losów jego kariery.

A jak to wygląda od strony klubów? Dlaczego nie korzystają z własnej młodzieży? Odpowiedź jest równie brutalna, jak i krótka: bo się nie opłaca... W walce o mistrzostwo w kraju liczą się sukcesy "od zaraz", a właściwie "od teraz". Szkolenie własnej młodzieży jest zbyt czasochłonne. Prezes jakiegokolwiek klubu nie zamierza czekać kilku sezonów na stworzenie "własnej" drużyny. Nie ma na to czasu, bo już teraz trzeba albo bronić się przed spadkiem, albo postarać się utrzymać fartowne prowadzenie w tabeli. Stąd zakup nowych piłkarzy, których szkoleniem teoretycznie już nie trzeba się zajmować. A żeby przy tym nie wydać za dużo pieniędzy, łatwiej ściągnąć jakiegoś piłkarza z zagranicy. Najlepiej czarnoskórego z Afryki, albo jakiegokolwiek z jakiejś słabszej ligi - takim nie trzeba będzie za dużo płacić za grę. Problem w tym, iż wiele takich transferów okazuje się niewypałami. Wtedy tacy piłkarze znowu lądują w kolejnym kraju, gdzie historia ma duże prawdopodobieństwo na powtórzenie. I tak koło się zamyka.

Kto na tym najwięcej traci? Rodzimi wychowankowie. W czasie kiedy osiągają rozsądny wiek by oficjalnie wejść w poważną piłkę, ich miejsce w pierwszym zespole jest zablokowane przez jakiegoś obcokrajowca. Wówczas rozwój takiego młodziana zostaje zahamowany. Wydawałoby się, że problem znika w sytuacji, gdy wychowanek prezentuje wyraźnie lepsze umiejętności od swojego konkurenta z zagranicy. Ale nic bardziej mylnego. Nawet jeśli dany obcokrajowiec będzie wyraźnie słabszy od juniora, to i tak z reguły to on będzie grał w kolejnych meczach. Dlaczego? No bo klub dopiero co wydał na jego transfer spore pieniądze, więc teraz piłkarz musi się "spłacić". Błędne koło? A jakże! Ale niestety takie są realia...

Możemy się tylko zastanawiać czy obecna tendencja zwyżkowa na transferowym rynku wciąż będzie się utrzymywać i już za kilka lat w pierwszym składzie Legii wystąpi tylko jeden Polak? Czy może FIFA wprowadzi jakieś nowe ograniczenia, które pomogą odwrócić ten nienaturalny proceder? Póki co więcej faktów niestety opowiada się raczej za tą pierwszą opcją, a zmian na przyszłość jakoś nie widać...

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas