Lodowe tsunami w Nowej Zelandii

Chwilę po potężnym trzęsieniu ziemi, które przedwczoraj nawiedziło Nową Zelandię, od największego lodowca w tym kraju odłamał się blok lodu, który runął do jeziora wywołując 3-metrową falę tsunami.

Chwilę po potężnym trzęsieniu ziemi, które przedwczoraj nawiedziło Nową Zelandię, od największego lodowca w tym kraju odłamał się blok lodu, który runął do jeziora wywołując 3-metrową falę tsunami.

Chwilę po potężnym trzęsieniu ziemi, które przedwczoraj nawiedziło Nową Zelandię, od największego lodowca w tym kraju odłamał się blok lodu, który runął do jeziora wywołując 3-metrową falę tsunami.

Do niezwykłego zjawiska doszło przedwczoraj w nocy czasu polskiego, gdy rejon miasta Christchurch na Nowej Zelandii nawiedził wstrząs o sile 6,3 stopnia w skali Richtera.

Trzęsienie ziemi było tak silne, że od Lodowca Tasmana, największego lodowca górskiego w tym kraju, oderwał się blok lodowy o wadze od 30 do 40 milionów ton.

Reklama

Kawał lodowca następnie runął do wód Jeziora Tasmana wywołując falę tsunami o wysokości 3 metrów, która przez pół godziny rujnowała łodzie i jachty zacumowane nad brzegami tego niezwykle malowniczego akwenu.

Turyści, którzy pływali po jeziorze natychmiast przybyli do brzegu i zaczęli uciekać. Wszyscy znajdujący się w Parku Narodowym Góry Cook'a, gdzie doszło do odłamania się bryły lodowej, usłyszeli przerażający odgłos, jakby ktoś strzelał.

Obecnie w jeziorze pływają góry lodowe o różnych rozmiarach, które na skutek dodatniej temperatury ulegają topnieniu. Ściana lodowca od której oderwał się blok lodowy wygląda niesamowicie, jak w krainie kryształów.

W ostatnich latach na skutek trzęsień dochodziło już do kruszenia się Lodowca Tasmana, ale nie w tak dużej skali. Co ciekawe potężny wstrząs z września ubiegłego roku nie doprowadził już do podobnego zjawiska. Epicentrum wczorajszego wstrząsu znajdowało się około 150 kilometrów od lodowca w rejonie miasta Christchurch, które obróciło się w gruzy.

Ratownicy nadal przeszukują ruiny w poszukiwaniu żywych ludzi. Ostatni bilans mówi o co najmniej 75 ofiarach śmiertelnych i 300 osobach zaginionych bez wieści. Akcja trwa, ponieważ nadal jest nadzieja, że w gruzach są jeszcze żywi ludzie.

Tymczasem jutro po jednodniowej poprawie pogody spodziewane są kolejne ulewne deszcze, które mogą utrudniać pracę ratowników i pogłębiać zniszczenia.

Więcej ciekawych informacji o pogodzie znajdziecie na

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy