Maradona kopnął kibica

Diego Armando Maradona od zawsze słynął ze swojego wysokiego temperamentu. Nikogo zatem pewnie nie zdziwi fakt, że Argentyńczyk znowu trafił na łamy prasy za sprawą wydarzenia zgoła innego, aniżeli jego wyniki trenerskie.

Diego Armando Maradona od zawsze słynął ze swojego wysokiego temperamentu. Nikogo zatem pewnie nie zdziwi fakt, że Argentyńczyk znowu trafił na łamy prasy za sprawą wydarzenia zgoła innego, aniżeli jego wyniki trenerskie.

Diego Armando Maradona od zawsze słynął ze swojego wysokiego temperamentu. Nikogo zatem pewnie nie zdziwi fakt, że Argentyńczyk znowu trafił na łamy prasy za sprawą wydarzenia zgoła innego, aniżeli jego wyniki trenerskie.

Słynny Maradona od jakiegoś czasu pracuje jako trener w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jednak prowadzony przez niego zespół Al Wasl nie spisuje się tak dobrze, jak zapewne oczekiwali tego właściciele klubu, gdy sprowadzali do siebie "boskiego Diego". Od czasu przybycia byłego selekcjonera Argentyny do drużyny Al Wasl poniósł 4 porażki, jeden mecz zremisował i jeden wygrał. Od przedwczoraj jednak liczba zwycięstw Maradony wzrosła do dwóch meczy, po tym jak gospodarze wygrali z ekipą Emirates w stosunku 3:0.

Reklama

Argentyński trener wierzył, iż ten sukces był zasługą baneru, jaki dostał od swojego wnuka Benjamina, który jest jednocześnie synem grającego obecnie w Manchesterze City Sergio Aguero. Baner miał być wyrazem wsparcia dla trenera od jego rodziny, która umieściła na nim napis "Babu Estoy con vos te amo – Benja", który znaczy tyle samo co "Dziadku jestem z Tobą i kocham Cię - Benjamin".

Maradona był tak szczęśliwy po zwycięstwie, że natychmiast zarządził fotoreporterom zrobienie mu zdjęcia z banerem. Problem w tym, że tuż za wspomnianym banerem był kibic, który uparcie go podnosił do góry, bo chciał zrobić zdjęcie argentyńskiej sławie. Szkoleniowiec po kilku nieudanych próbach zniechęcenia namolnego fana zdecydował się na kopnięcie go w rękę.

Tuż po całym zdarzeniu Maradona publicznie przeprosił kibica za swoje zachowanie, które jednocześnie potrafił bardzo trafnie uzasadnić:

" - Jestem porywczy, taką już mam naturę. Przepraszam fana, którego zraniłem, ale chciałem, żeby baner był widoczny".

Trener korzystając z okazji odniósł się także do plotek przepowiadających jego rychłe zwolnienie:

" - Jeżeli ktoś boi się oglądać porażki, to niech lepiej zostanie w domu i włączy sobie kanał komediowy".

Jeśli jednak Al Wasl szybko nie zacznie robić postępów, to niewykluczone, że kibice zespołu pójdą za radą Argentyńczyka i stopniowo przestaną przychodzić na jego mecze.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy