Mundurowy sabotaż Korei Północnej

W ostatnich doniesieniach południowokoreańskiego wywiadu i w raportach znad granicy z Koreą Północną coraz częściej pojawiają się informacje o nowych mundurach żołnierzy sił specjalnych z północy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wyglądają one niemal identycznie jak uniformy armii Korei Południowej.

W ostatnich doniesieniach południowokoreańskiego wywiadu i w raportach znad granicy z Koreą Północną coraz częściej pojawiają się informacje o nowych mundurach żołnierzy sił specjalnych z północy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wyglądają one niemal identycznie jak uniformy armii Korei Południowej.

W ostatnich doniesieniach południowokoreańskiego wywiadu i w raportach znad granicy z Koreą Północną coraz częściej pojawiają się informacje o nowych mundurach żołnierzy sił specjalnych z północy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wyglądają one niemal identycznie jak uniformy armii Korei Południowej.

Przepaść technologiczna dzieląca oba kraje skłoniła strategów z państwa komunistycznego do rozwijania na niespotykaną skalę jednostek specjalnych. Według niepotwierdzonych danych liczba żołnierzy w ich szeregach może wynosić nawet 200 tysięcy.

Reklama

Jednym z podstawowych zadań komandosów są działania dywersyjne na terenie przeciwnika. Używanie mundurów podobnych do tych wykorzystywanych przez wroga ma powodować chaos w jego szeregach i ułatwiać przeprowadzanie akcji. W historii konfliktu niejednokrotnie dochodziło do mniejszych lub większych akcji sabotażowych przeprowadzanych przez obie strony.

Korea Południowa obawiając się agresji ze strony sąsiada zapowiedziała przyspieszenie prac i dostaw nad nowymi wzorami umundurowani, w których stosowane do tej pory duże plamy zastąpią niewielkie piksele.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy