Najpotężniejsza rakieta na świecie startuje w 2018 roku

To, że loty na orbitę przejmuje powoli sektor prywatny ma pozwolić NASA na skupienie się na wykonaniu kolejnego wielkiego skoku dla ludzkości - podróżach międzyplanetarnych. A rakietą, która ma zabrać tam nas jest SLS - Space Launch System - która oficjalnie wyszła właśnie ze stadium planowania i wkroczyła w fazę rozwoju i budowy.

To, że loty na orbitę przejmuje powoli sektor prywatny ma pozwolić NASA na skupienie się na wykonaniu kolejnego wielkiego skoku dla ludzkości - podróżach międzyplanetarnych. A rakietą, która ma zabrać tam nas jest SLS - Space Launch System - która oficjalnie wyszła właśnie ze stadium planowania i wkroczyła w fazę rozwoju i budowy.

To, że loty na orbitę przejmuje powoli sektor prywatny ma pozwolić NASA na skupienie się na wykonaniu kolejnego wielkiego skoku dla ludzkości - podróżach międzyplanetarnych. A rakietą, która ma zabrać tam nas jest SLS - Space Launch System - która oficjalnie wyszła właśnie ze stadium planowania i wkroczyła w fazę rozwoju i budowy.

Rakieta ta powstać ma finalnie w dwóch wersjach - jedna zdolna ma być do wyniesienia 70 ton ładunku i ma oferować około 10% więcej ciągu od najpotężniejszego do tej pory Saturna V, natomiast druga, jeszcze potężniejsza (20% więcej mocy od Saturna V) będzie mogła zabrać w kosmos 130 ton ładunku.

Reklama

W ramach pierwszej fazy powstać ma wersja lżejsza, która będzie w stanie zabrać statek Orion bez żadnego dodatkowego ładunku (ani bez astronautów) na niską orbitę okołoziemską, cięższa wersja będzie tą, która rozpędzić ma nas w kierunku Marsa.

Całkowity koszt programu od lutego 2014 do listopada 2018, który zakłada opracowanie i budowę rakiety, to niemal równe 7 miliardów dolarów.  I właśnie do listopada 2018 odbyć ma się pierwszy jej testowy lot.

Już teraz fabryka Michoud Assembly Facility w Nowym Orleanie gotowa jest do działania, rozpoczęła już prace nad pierwszymi podzespołami rakiety. W Stannis Space Center z kolei czeka już 16 gotowych do lotu (taka ilość wystarczy na cztery loty) silników Rocketdyne RS-25 (znane także jako SSME - Space Shuttle Main Engines).

Większy plan wygląda tak, że na Marsa dotrzeć mamy na początku lat 30 XXI wieku. Do tego czasu trzeba dopracować cięższą wersję SLS, statek Orion oraz wszelkie niezbędne programy naziemne.

Czekamy z niecierpliwością na pierwsze testy, a później oczywiście na ten lot na Czerwoną planetę - dla naszego pokolenia będzie on tym czym dla naszych rodziców lub dziadków było postawienie stopy przez człowieka na Księżycu.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy