Terra Nova sfilmowana. Wrak opowiada tragiczną historię sprzed 100 lat
Ponad sto lat po tragicznej wyprawie kapitana Roberta Falcona Scotta, wrak jego statku "Terra Nova" został po raz pierwszy szczegółowo sfilmowany na dnie morskim u wybrzeży Grenlandii. Ten drewniany żaglowiec, który w 1910 roku miał zapewnić brytyjskiej ekspedycji wygraną w wyścigu o biegun południowy, teraz spoczywa 170 metrów pod powierzchnią oceanu, skolonizowany przez ryby i koralowce.

"Terra Nova" była jednym z najpotężniejszych statków polarnych swoich czasów, drewniany kadłub o grubości metra i długość 57 metrów pozwalały jej przedzierać się przez skute lodem morza. To właśnie na jej pokładzie kapitan Robert Falcon Scott i jego towarzysze - Edward Wilson, Henry Bowers, Lawrence Oates i Edgar Evans - ruszyli w 1910 roku na Antarktydę, gdzie mieli prowadzić badania naukowe i jednocześnie zapisać się w historii jako pierwsi zdobywcy bieguna południowego.
W styczniu 1912 roku, po setkach kilometrów morderczej przeprawy, Brytyjczycy dotarli na miejsce. Zamiast triumfu czekało ich jednak gorzkie rozczarowanie, bo nad biegunem powiewała już czarna flaga Roalda Amundsena. Norweski badacz polarny planował wprawdzie wyprawę na biegun północny, ale kiedy dotarła do niego wiadomość, że jako pierwsi dotarli tam Frederick Albert Cook i Robert Edwin Peary, zmienił plany i postanowił zdobyć drugi z biegunów.
Wyprawa zakończona tragedią
Norweska wyprawa na biegun odbyła się na statku "Fram", pożyczonym od Fridtjofa Nansena i zakończyła się powodzeniem 14 grudnia 1911 roku - praktycznie miesiąc przed przybyciem Scotta. I był to najmniejszy z problemów brytyjskiej ekspedycji, bo w drodze powrotnej wyjątkowo nieprzyjazne warunki pogodowe zebrały śmiertelne żniwo - Edgar Evans zginął po upadku na lodowcu, a kilka tygodni później Lawrence Oates wyszedł z namiotu ze słowami: "Idę na zewnątrz, może trochę mnie nie być" i już nie wrócił.
Robert Falcon Scott, Edward Wilson i Henry Bowers kontynuowali marsz, ale utknęli w zamieci i zmarli z zimna i głodu. Kiedy więc "Terra Nova" przybyła do Cape Evans w styczniu 1913 roku, na miejscu znalazła jedynie wiadomość o śmierci pięciu członków ekspedycji, odnotowaną w dzienniku okrętowym jako zgon z powodu "wychłodzenia i braku zaopatrzenia". Następnie statek wrócił do Wielkiej Brytanii i wykupiony przez swoich poprzednich właścicieli działał jako jednostka wielorybnicza, a wykorzystywany był też do transportu węgla z kopalni w Nowej Fundlandii.

Przypadkowe odkrycie z 2012 roku
"Terra Nova" zatonęła uszkodzona przez lód u wybrzeży Grenlandii 13 września 1943 roku, transportując zaopatrzenie dla amerykańskich baz, gdzie w lipcu 2012 roku zidentyfikowała ją amerykańska ekipa badawcza Schmidt Ocean Institute podczas testowania echosondy statku R/V Falkor. Dopiero niedawno udało się jednak zajrzeć do jej wnętrza i niestety wrak nie jest w dobrym stanie - dziób rozpadł się na dwie części, a rufa jest poważnie uszkodzona.
Środkowa część kadłuba zachowała się jednak zaskakująco dobrze, na nagraniu widać ster, kabestan i fragmenty masztu, a co więcej cała jednostka stała się czymś w rodzaju rafy, zamieszkanym przez ryby i porośniętym koralowcami. Jak podkreślają badacze, nie jest więc jedynie "pomnikiem tragedii, ale również siedliskiem życia":
Koło sterowe leżało nienaruszone pośród szczątków rufy. Pomyśleliśmy o ludziach, którzy tu stali, manewrując przez lody Antarktyki… jeśli to koło mogłoby mówić, opowiedziałoby niezwykłą historię