Naukowcy przewidzieli kataklizm w Nepalu
Na początku grudnia, w jednej z najpoczytniejszych nepalskich gazet, opublikowano artykuł, w którym naukowcy ostrzegli przed nadchodzącym potężnym trzęsieniem ziemi. Władze jednak zbagatelizowały problem, a skutki ich działań są dzisiaj opłakane...
Choć nie istnieje system, dzięki któremu można byłoby przewidzieć dokładne miejsce i siłę trzęsienia ziemi, z większym wyprzedzeniem niż na kilkadziesiąt sekund przed jego wystąpieniem, to jednak w nepalskiej prasie pojawił się proroczy artykuł, który niestety, właśnie się wypełnił.
Zniszczone domy w Katmandu, stolicy Nepalu. Fot. AP Photo / Niranjan Shrestha.
8 grudnia 2014 roku, a więc niecałe 5 miesięcy temu, naukowcy ostrzegli, że zbliża się potężne trzęsienie ziemi, które może obrócić w ruinę Katmandu, stolicę Nepalu. Nie były to jednak wróżby ze szklanej kuli, lecz wynik intensywnych badań, prowadzonych przez miejscowych naukowców.
Zniszczenia w Katmandu, stolicy Nepalu, w obiektywie wojskowego drona.
Okazuje się, że katastrofalny w skutkach wstrząs zdarza się tam regularnie co 70-80 lat. Dzięki tej prawidłowości eksperci mogli z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że zbliża się trzęsienie, oczywiście bez podania dokładnej daty. Od ostatniego wstrząsu, który pochłonął życie aż 11 tysięcy mieszkańców okolic Katmandu, minęło dokładnie 81 lat.
Oczywiście wstrząs mógł się pojawić za 5 czy 10 lat, jednak zdarzył się właśnie teraz, w momencie, w którym władze zupełnie nie były przygotowane, a program zabezpieczania się na ewentualne trzęsienie, był dopiero w powijakach. A trzeba podkreślić, że Katmandu od dawna było uważane za najbardziej zagrożoną trzęsieniem ziemi stolicę na świecie.
Ostrzeżenia szybko się ziściły
W ciągu 50 lat liczba mieszkańców metropolii zwiększyła się aż dziesięciokrotnie i w tym roku osiągnęła, wraz z przedmieściami, aż 2,5 miliona. Wznoszone naprędce budynki, w wielu przypadkach, nie spełniały norm ustalonych dla budownictwa w strefie sejsmicznej.
W artykule z grudnia 2014 roku eksperci z Nepalskiego Towarzystwa ds. Technologii Wstrząsowej (NSET), wskazywali, że wstrząs o sile M8.0, a więc niemal tak silny, jaki wystąpił przed kilkoma dniami, miałby zniszczyć 60 procent miasta, przy tym pozbawiając życia nawet 100 tysięcy ludzi i raniąc dwukrotnie tyle.
Zrównana z ziemią miejscowość Gorkha, w rejonie epicentrum. Fot. @SouleFacts / Twitter.
Na szczęście tym razem Katmandu nie ucierpiało aż tak dotkliwie, ponieważ miasto znalazło się dokładnie między epicentrami dwóch najsilniejszych wstrząsów, w odległości około 80 kilometrów od nich. Szkody obejmują 20 procent miasta, jednak pech chciał, że w gruzy obróciły się te najcenniejsze obszary, pełne zabytków wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
6 lat to stanowczo zbyt mało
W 2009 roku władze powołały Narodową Strategię Zarządzania Ryzykiem Katastrof i utworzyły konsorcjum, którego zadaniem była poprawa infrastruktury na wypadek trzęsień, opracowanie planów sytuacyjnych i nadzór nad wdrażaniem technologii chroniącej przed kataklizmem.
Zwarta zabudowa Katmandu, stolicy Nepalu. Fot. www.farm8.staticflickr.com
Szacowano wówczas, że w pierwszej kolejności należy zmodernizować aż 60 tysięcy budynków szkół, aby zabezpieczyć najmłodszych, a następnie wiele szpitali i innych budynków użyteczności publicznej. Niestety, z powodu braku pieniędzy zrealizowano tylko niewielką część planu.
Nepal na krawędzi dwóch płyt
Trzęsienia ziemi są stałym elementem życia Nepalczyków, ale zwykle nie są silne i nie powodują dużych zniszczeń. Ich źródłem są dwie płyty kontynentalne, które nacierają na siebie z przeciwnych kierunków i w ten sposób wypiętrzają Himalaje, najwyższe góry świata.
Płyta indyjska przesuwa się na północ w tempie 45 milimetrów rocznie, wciska się pod płytę euroazjatycką, wędrującą na południe. Naprężenie w skałach nasila się z biegiem dziesięcioleci, aż zostaje uwolnione w postaci wstrząsu, takiego, jaki miał miejsce w sobotni (25.04) poranek.
Przerażający bilans kataklizmu
Trzęsienie miało siłę M7.8, a więc było najpotężniejszym od 15 stycznia 1934 roku. W strefie zniszczeń mieszkają około 2 miliony ludzi. Ostatnie bilanse mówią o ponad 4 tysiącach zabitych i ponad 7 tysiącach rannych, nie tylko w Nepalu, lecz również w sąsiednich krajach, w tym w Indiach, Chinach i Bangladeszu.
Do wielu wiosek, znajdujących się bezpośrednio w rejonie epicentrum, z powodu zejścia licznych lawin ziemnych na drogi i szlaki kolejowe, wciąż nie dotarli ratownicy. Mieszkańcy są tam zdani sami na siebie i zupełnie bez sprzętu zmuszeni są wydobywać z gruzów swoich sąsiadów.
Mężczyzna wydobyty w gruzów po trzęsieniu ziemi w Nepalu. Fot. Twitter.
Brakuje wody pitnej, żywności, lekarstw, środków pierwszej potrzeby. Nepalczycy, obawiając się nowych wstrząsów, koczują pod gołym niebem z dala od zabudowań. Wielu uciekło na niżej położone obszary. Służby publiczne nie radzą sobie ze skalą kataklizmu.
Koniec zamiatania pod dywan
Władze nie będą teraz mogły bagatelizować ostrzeżeń naukowców i będą zmuszone opracować konkretne plany ochrony kraju przed kolejnym trzęsieniem, na które być może wcale nie będzie trzeba czekać kolejnych 80 lat. Bowiem wstrząsy mogą się zdarzyć w każdej chwili.
Porównanie słynnych zabytków w Nepalu przed i po trzęsieniu.
Odbudowa może pochłonąć miliardy dolarów, co stanowi znaczną część nepalskiego PKB. Bez pomocy międzynarodowej ten turystyczny kraj może się znaleźć na krawędzi. Tylko pomysłowe połączenie dynamicznego rozwoju gospodarczego, nowoczesnej urbanistyki i wdrażanie rozwiązań chroniących przed wstrząsami, mogą ocalić Nepalczyków i sprawić, że ten piękny kraj będzie się rozwijać pomyślnie, a mieszkańcy i turyści nie będą się obawiać kolejnego kataklizmu.