Nietypowy zakład obrońcy Bayernu

W przypadku zawodowych piłkarzy zabawa w zakłady bukmacherskie to czyn, który mógłby natychmiastowo skończyć czyjąś karierę. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by wspólnie ze swoim rywalem przekomarzać się na temat tego, czyj zespół danego dnia okaże się lepszy. A jako że żaden z nich nie ma prawa założyć się o pieniądze, nagrodą dla zwycięzcy musi być coś co najmniej wyjątkowego.

W przypadku zawodowych piłkarzy zabawa w zakłady bukmacherskie to czyn, który mógłby natychmiastowo skończyć czyjąś karierę. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by wspólnie ze swoim rywalem przekomarzać się na temat tego, czyj zespół danego dnia okaże się lepszy. A jako że żaden z nich nie ma prawa założyć się o pieniądze, nagrodą dla zwycięzcy musi być coś co najmniej wyjątkowego.

W przypadku zawodowych piłkarzy zabawa w zakłady bukmacherskie to czyn, który mógłby natychmiastowo skończyć czyjąś karierę. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by wspólnie ze swoim rywalem przekomarzać się na temat tego, czyj zespół danego dnia okaże się lepszy. A jako że żaden z nich nie ma prawa założyć się o pieniądze, nagrodą dla zwycięzcy musi być coś co najmniej wyjątkowego.

Jerome Boateng to obecnie obrońca Bayernu Monachium. Z kolei Anis Ben-Hatira to w tej chwili ofensywny pomocnik Herthy Berlin. Co więc łączy obu panów? Przyjaźń, jaka nawiązała się między nimi jeszcze z czasów wspólnej gry w barwach Hamburgera SV.

Reklama

Nic więc dziwnego, że obaj zawodnicy zdecydowali się założyć między sobą o to, kto wygra ich sobotnią potyczkę pomiędzy Bayernem a Herthą Berlin. Przegrany musiał poprosić swoją matkę o przygotowanie obiadu dla wygranego. Jak się później okazało, triumfalny obiad przypadł piłkarzowi Bawarczyków, jako że Bayern wygrał to spotkanie aż 4:0 (Boateng grał całe spotkanie, zaś Ben-Hatira tylko przez pierwsze 61 minut).

W obliczu takiego wyniku, Boateng mógł napisać na oficjalnej stronie klubu, że "to będzie prawdziwa uczta".

Defensor Bayernu wiedział zresztą co mówi. Bo choć sam Ben-Hatira urodził się w Berlinie, to jego rodzice już pochodzą z Tunezji. Obrońca Bawarczyków może zatem liczyć na posiłek sporządzony z naprawdę unikalnych przysmaków.

Co ciekawe, tuż przed samym meczem zawodnik Herthy powiedział Boatengowi, że w przypadku korzystnego rezultatu dla drużyny z Berlinu, Ben-Hatira chciałby zjeść... paluszki rybne.

W pierwszej chwili Boateng zdziwił się, iż jego rywal oczekuje czegoś tak skromnego. Jednak Ben-Hatira szybko mu wytłumaczył, iż paluszki rybne  mamy piłkarza Bayernu zawsze smakowały mu najlepiej.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy