Podróż w głąb burzy piaskowej

O burzach piaskowych słyszeliśmy już wiele, a zwłaszcza widzieliśmy je na zdjęciach satelitarnych. Tym razem mamy szansę podziwiać ich potęgę oczami obserwatora. Pewien Australijczyk, którzy postanowił się wybrać w podróż przez krainę kangurów, spotkał na swej drodze coś, z czym nigdy wcześniej nie miał do czynienia.

O burzach piaskowych słyszeliśmy już wiele, a zwłaszcza widzieliśmy je na zdjęciach satelitarnych. Tym razem mamy szansę podziwiać ich potęgę oczami obserwatora. Pewien Australijczyk, którzy postanowił się wybrać w podróż przez krainę kangurów, spotkał na swej drodze coś, z czym nigdy wcześniej nie miał do czynienia.

Nie za bardzo wiedział jak się zachować i raczej roztropny nie był.

Jak możemy się przekonać oglądając film zamieszczany pod artykułem, wjechał w przemieszczającą się z dużą prędkością ścianę piasku. Zaczęło się robić coraz to ciemniej, aż nie było widać niczego w promieniu kilku metrów. Kierowca mimo to nie zwolnił i próbował przeciąć zamieć. Jednak nie pomyślał, że podczas panowania burzy piaskowej bardzo często dochodzi do wypadków, ponieważ przy słabej widoczności samochody wpadają na siebie powodując karambole.

Czoło zamieci może się rozciągać na dystansie kilkuset kilometrów. Aby przebić się przez najbardziej gęstą chmurę piasku trzeba przejechać nawet kilka kilometrów. Drobne ziarenka piasku niesione przez porywisty wiatr wnikają dosłownie wszędzie. Jeśli w porę nie zamkniemy wszystkich okien lub szyberdachu, to grozi nam zasypanie. Osoby cierpiące na choroby układu oddechowego, mogą mieć poważne problemy z zaczerpnięciem powietrza.

W Australii najbardziej rozległe burze piaskowe panują w głębi kontynentu, ale od czasu do czasu przy sprzyjających wiatrach mogą wędrować aż po wschodnie wybrzeże. W ubiegłym roku jedna z największych zamieci piaskowych nawiedziła Sydney. Miasto pogrążyło się w piasku, który całkowicie sparaliżował codzienne życie. Poniżej filmy burzy piaskowej w Australii, Iraku i Arabii Saudyjskiej.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas