Pomysł NASA na zmianę Marsa w Ziemię trafi do śmietnika

Niestety, plany terraformowania Marsa, czyli zmiany go w drugą życiodajną Ziemię nie przebiegną tak łatwo, jak nam się do tej pory wydawało. Kubeł zimnej wody na głowy astronomów z NASA wylała właśnie sonda MAVEN...

Niestety, plany terraformowania Marsa, czyli zmiany go w drugą życiodajną Ziemię nie przebiegną tak łatwo, jak nam się do tej pory wydawało. Kubeł zimnej wody na głowy astronomów z NASA wylała właśnie sonda MAVEN...

Niestety, plany terraformowania Marsa, czyli zmiany go w drugą życiodajną Ziemię nie przebiegną tak łatwo, jak nam się do tej pory wydawało. Kubeł zimnej wody na głowy astronomów z NASA wylała właśnie sonda MAVEN.

Należące do agencji urządzenie badawcze każdego dnia obserwujące Czerwoną Planetę i wykonujące badania jej atmosfery oraz powierzchni z orbity, przesłało na Ziemię bardzo ważne dane. Nie są to jednak dane, na które z wypiekami na twarzy tak zawsze czekają naukowcy. Ale zacznijmy od początku.

NASA w ramach konferencji Planetary Science Vision 2050 Workshop na początku marca bieżącego roku przedstawiła pomysł poradzenia sobie z tym najbardziej karkołomnym w historii naszej cywilizacji przedsięwzięciem. Naukowcy zaproponowali m.in stworzenie sztucznego pola magnetycznego wokół Marsa.

Reklama

Jako że planeta ta ma szczątkową atmosferę i nie posiada magnetosfery, na jej powierzchni nie może przetrwać znane nam życie. Dzieje się tak dlatego, że panują tam zbyt skrajne temperatury i duże promieniowanie. Można byłoby to jednak odmienić, stwarzając wokół planety sztuczne pole magnetyczne.

Wytworzenie sztucznego pola magnetycznego dla Marsa. Fot. NASA.

Wówczas Mars byłby chroniony przed groźnym dla życia promieniowaniem kosmicznym i wiatrem słonecznym, a powoli formująca się atmosfera, mogłaby ogrzać powierzchnię do tego stopnia, że dwutlenek węgla zgromadzony w lodzie na biegunach zacząłby sublimować, co ostatecznie wzmogłoby postępowanie efektu cieplarnianego powodującego globalne ocieplenie.

Gdy byłoby jeszcze cieplej, podpowierzchniowe pokłady lodu zaczną się topić, a powierzchnia zapełni się rzekami, jeziorami, a nawet morzami. Tarcza magnetyczna zbudowana przez ludzkość zostałaby umieszczona na stabilnej orbicie "L1" między Marsem, a Słońcem. Od tej pory planeta znalazłaby schronienie w magnetycznym ogonie, który nie będzie przepuszczał większości cząsteczek wyrzucanych z naszej gwiazdy.

Niestety, ten rozsądny i wykonalny pomysł już możemy wyrzucić do śmietnika. Dlaczego? Najnowsze dane z sondy MAVEN wskazują bowiem, że Mars na przestrzeni ostatnich kilkuset milionów lat utracił aż 90 procent dwutlenku węgla, a bez niego nie wytworzymy sztucznego efektu cieplarnianego i nie podgrzejemy planety.

Co stało się więc z większością CO2? Prawdopodobnie uleciała w kosmos. Naukowcy ustalili to na podstawie badań stężenia i przemieszczania się w atmosferze argonu-36/38. Okazuje się, że 66 procent argonu-36 mogło zostać wybite w przestrzeń kosmiczną przez jony. Istnieje też możliwość, że to samo stało się z dwutlenkiem węgla. Zatem na całej planecie może być go za mało, aby przeprowadzić procesy ocieplenia planety.

Scena z filmu Marsjanin w reżyserii Ridleya Scotta. Fot. 20th Century Fox.

Pomimo smutnych wieści od NASA, wciąż zostaje nam pomysł Elona Muska, który, wygląda na to, że miał dużo lepszą wizję, bo opartą na bombach wodorowych. Otóż bomby miałyby być zrzucane co kilka sekund na oba bieguny planety, co miałoby symulować efekt oddziaływania promieni słonecznych.

W trakcie akcji powstałaby energia cieplna, która ogrzewałaby lód. Topiące się pokłady zamrożonej wody uwalniałyby dwutlenek węgla, a on emitowany do atmosfery pochłaniałby ciepło, co pozwoliłoby ogrzać całą planetę.

Chociaż ma to działać na podobnej zasadzie, co pomysł NASA, to jednak w tym przypadku efekt byłby osiągnięty o wiele szybciej, a dwutlenek węgla nie miałby tak dużego znaczenia, gdybyśmy zrzucili odpowiednio dużą ilość wodorówek. Później można byłoby ewentualnie wcielić w życie plan agencji, a mianowicie odbudować atmosferę, aby utrzymać efekt ocieplenia na stałe.

Chociaż te wizje wyglądają jak rodem z filmów sci-fi, to jednak jeśli nie będziemy robili niczego w kierunku stworzenia sobie drugiej, zapasowej Ziemi, to może być z naszą cywilizacją naprawdę krucho, bo obecne nasze imperialistyczne działania nieubłaganie prowadzą do zmiany Ziemi w jałowego Marsa.

Źródło:  / Fot. NASA/20th Century Fox

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy