Radioaktywne plaże Fukushimy

Od wielkiego tsunami w Japonii i będącej jego skutkiem katastrofy elektrowni atomowej Fukushima Daiichi minęło już 6 lat, a władze Kraju Kwitnącej Wiśni nie zdają sobie jeszcze sprawy ze wszystkich skutków tego zdarzenia.

Od wielkiego tsunami w Japonii i będącej jego skutkiem katastrofy elektrowni atomowej Fukushima Daiichi minęło już 6 lat, a władze Kraju Kwitnącej Wiśni nie zdają sobie jeszcze sprawy ze wszystkich skutków tego zdarzenia.

Od wielkiego tsunami w Japonii i będącej jego skutkiem katastrofy elektrowni atomowej Fukushima Daiichi minęło już 6 lat, a władze Kraju Kwitnącej Wiśni nie zdają sobie jeszcze sprawy ze wszystkich skutków tego zdarzenia.

Ostatnio na ślady promieniowania trafiono na znajdujących się 100 kilometrów dalej plażach. Amerykańscy i japońscy naukowcy trafili na ślady wskazujące na fakt, że radioaktywny cez-137, który trafił w trakcie awarii elektrowni do wody zabrany został przez morskie prądy i po wielu tygodniach fale wyrzuciły go na znajdujących się nawet 100 kilometrów od miejsca katastrofy plażach, gdzie radionuklidy związały się z piaskiem.

Reklama

Dostrzeżono przy tym ciekawy efekt, bo przy wystarczająco dużym zasoleniu, jakie można znaleźć w wodzie, izotopy promieniotwórcze odczepiają się od piasku i trafiają z powrotem do oceanu, a obecnie największa ich koncentracja jest u ujścia rzek, którymi materiał z Fukushimy trafia do morza.

Wyniki tych badań pozwalają postawić pytania co do umiejscawiania elektrowni atomowych nad brzegiem mórz - z jednej strony są one wtedy bezpieczniejsze, bo jest stały dostęp do wody, którą można schładzać reaktor, jednak w wypadku awarii i wydostania się promieniotwórczych związków na zewnątrz może dojść do poważnego skażenia środowiska.

Źródło: , Zdj.: CC0

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy