Rosyjski haker wpływał na wybory w USA na zlecenie Kremla?

Konstanin Kozłowski jest hakerem, który został zatrzymany w połowie zeszłego roku za udział w zorganizowanej grupie przestępczej trudniącej się właśnie cyberprzestępczością. I podczas zeznań przed moskiewskim sądem, udzielonych w sierpniu bieżącego roku, miał on zeznać, że pracował też na zlecenie FSB, która chciała by wykraść dokumenty z amerykańskiej Partii Demokratycznej.

Konstanin Kozłowski jest hakerem, który został zatrzymany w połowie zeszłego roku za udział w zorganizowanej grupie przestępczej trudniącej się właśnie cyberprzestępczością. I podczas zeznań przed moskiewskim sądem, udzielonych w sierpniu bieżącego roku, miał on zeznać, że pracował też na zlecenie FSB, która chciała by wykraść dokumenty z amerykańskiej Partii Demokratycznej.

Konstantin Kozłowski jest hakerem, który został zatrzymany w połowie zeszłego roku za udział w zorganizowanej grupie przestępczej trudniącej się właśnie cyberprzestępczością. I podczas zeznań przed moskiewskim sądem, udzielonych w sierpniu bieżącego roku, miał on zeznać, że pracował też na zlecenie FSB, która chciała by wykraść dokumenty z amerykańskiej Partii Demokratycznej.

Chodzi tu oczywiście o powracającą jak bumerang sprawę kradzieży serwerów Partii Demokratycznej danych, głównie komunikacji mailowej, która następnie została opublikowana przez demaskatorski serwis WikiLeaks pomagając Donaldowi Trumpowi w pokonaniu w wyborach prezydenckich Hilary Clinton.

Reklama

Kreml oczywiście stanowczo cały czas zaprzecza udziałowi w sprawie, jednak oskarżenia co chwila powracają za sprawą nowych doniesień, a zeznania Kozłowskiego - jeśli się potwierdzą - mogą być dość mocnym dowodem na udział rosyjskich władz w tej akcji.

Zatrzymany haker miał być członkiem grupy nazwanej Lurk, która z rosyjskich banków w ciągu kilku ostatnich lat wykradła równowartość ponad 50 milionów złotych. Podczas zeznań przed Sądem Miejskim w Moskwie ujawnił on, że przez te lata  współpracował ściśle z Federalną Służbą Bezpieczeństwa - jedną ze służb specjalnych Federacji Rosyjskiej, będącej następcą niesławnego KGB. Kozłowski nie tylko wskazał konkretną służbę, ale nawet wymienił oficera prowadzącego, którym miał być major Dmitrij Dokuczajew, który wcześniej był hakerem znanym pod nickiem Forb, a także innego współpracownika - Rusłana Stojanowa, jednego z czołowych speców firmy Kaspersky, który został aresztowany w grudniu zeszłego roku razem z Dokuczajewem i Siergiejem Michajłowem z FSB.

Cała trójka została zatrzymana przez wewnętrzny wydział FSB pod zarzutem zdrady stanu (to właśnie oni mieli rzekomo przekazać Amerykanom informacje o próbach wpłynięcia na wynik wyborów, mieli być oni także powiązani z hakerską grupą Szałtaj-Bołtaj).

Rosyjskie media twierdzą, że informacje Kozłowskiego zostały potwierdzone przez niezależne źródła, choć niektórzy eksperci do spraw Rosji i cyberbezpieczeństwa zwracają uwagę na fakt, że zatrzymany haker nie jest w stanie dostarczyć żadnych mocnych dowodów na potwierdzenie tych słów.

Źródło: , Zdj.: CC0

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy