Ryby uratują nas przed zmianami klimatu?

Przed rewolucją przemysłową zawartość dwutlenku węgla w atmosferze była mniej więcej stała - owszem, trafiał on do niej w ramach naturalnych procesów, lecz inne procesy jednocześnie go wiązały - głównie w oceanach. Dziś emitujemy około 33 gigaton CO2 rocznie, ale okazuje się, że przed tym gazem cieplarnianym uratować nas mogą ryby.

Przed rewolucją przemysłową zawartość dwutlenku węgla w atmosferze była mniej więcej stała - owszem, trafiał on do niej w ramach naturalnych procesów, lecz inne procesy jednocześnie go wiązały - głównie w oceanach. Dziś emitujemy około 33 gigaton CO2 rocznie, ale okazuje się, że przed tym gazem cieplarnianym uratować nas mogą ryby.

Przed rewolucją przemysłową zawartość dwutlenku węgla w atmosferze była mniej więcej stała - owszem, trafiał on do niej w ramach naturalnych procesów, lecz inne procesy jednocześnie go wiązały - głównie w oceanach. Dziś emitujemy około 33 gigaton CO2 rocznie, ale okazuje się, że przed tym gazem cieplarnianym uratować nas mogą ryby.

W naturalnym obiegu węgla w przyrodzie jest około 750 gigaton (miliardów ton) CO2, dlatego nasze dodatkowe emisje w porównaniu do tej liczby wcale się nie wydają duże. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że zaledwie 40% z naszego dodatkowego dwutlenku węgla jest absorbowane - 60% z tego co emitujemy co roku pozostaje w atmosferze i kumuluje się, naturalny cykl nie jest w stanie absorbować więcej. Ale czy na pewno?

Reklama

Do dziś nie do końca było wiadomo jak dokładnie działa proces absorpcji CO2 przez oceany. Wydawało się nam, że gaz ten pochłaniany jest przez fitoplankton, który albo w naturalnej postaci, albo po uprzednim przetrawieniu przez ryby, pod wpływem grawitacji opada na dno morskie (tam właśnie dwutlenek węgla jest składowany). Okazuje się jednak, że w ten sposób proces ten był zdecydowanie zbyt wolny, a tak naprawdę bardzo ważną rolę odgrywają żyjące w głębszych obszarach oceanów ryby.

Naukowcy z Uniwersytetu Southampton odkryli, że mieszkańcy głębin w samych okolicach Wielkiej Brytanii i Irlandii rocznie transferują ponad milion ton CO2 - ryby te również absorbują CO2 (pośrednio, zjadając inne ryby zamieszkujące wyższe warstwy wody, które pochłaniają dwutlenek węgla bezpośrednio z planktonu), a gdy umierają śmiercią naturalną zabierają go ze sobą na dno. A czynią to dużo wydajniej niż fitoplankton.

Oznacza to, że przełowienie - czyli łowienie zbyt dużych ilości ryb (a w dużej mierze są to właśnie gatunki mieszkające na średniej głębokości 200-1000 metrów) - jest w stanie zaburzyć ten naturalny obieg węgla w przyrodzie, a zatem w dalszym stopniu przyczynić się do zmian klimatycznych, lecz z drugiej strony - gdybyśmy zaczęli lepiej dbać o mieszkańców oceanów możemy z ich pomocą uczynić ten cykl wydajniejszym i być może oczyścić nieco atmosferę.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy