Spóźniliśmy się na złotą erę życia?

Do tej pory astrobiolodzy szukający życia poza Ziemią skupiali się na poszukiwaniu planet znajdujących się w ekosferze - a więc w takiej odległości od swojej gwiazdy, która umożliwia istnienie tam wody w stanie płynnym. Jednak najnowsze badania wykazały, że dawniej planety znajdujące się nawet dużo dalej od swoich gwiazd były zdolne do wspierania życia, a my po prostu się spóźniliśmy na złotą erę, gdy Wszechświat tętnił życiem.

Do tej pory astrobiolodzy szukający życia poza Ziemią skupiali się na poszukiwaniu planet znajdujących się w ekosferze - a więc w takiej odległości od swojej gwiazdy, która umożliwia istnienie tam wody w stanie płynnym. Jednak najnowsze badania wykazały, że dawniej planety znajdujące się nawet dużo dalej od swoich gwiazd były zdolne do wspierania życia, a my po prostu się spóźniliśmy na złotą erę, gdy Wszechświat tętnił życiem.

Do tej pory astrobiolodzy szukający życia poza Ziemią skupiali się na poszukiwaniu planet znajdujących się w ekosferze - a więc w takiej odległości od swojej gwiazdy, która umożliwia istnienie tam wody w stanie płynnym. Jednak najnowsze badania wykazały, że dawniej planety znajdujące się nawet dużo dalej od swoich gwiazd były zdolne do wspierania życia, a my po prostu się spóźniliśmy na złotą erę, gdy Wszechświat tętnił życiem.

Ok, tętnienie życiem jest może nieco zbyt poetycką hiperbolą, lecz całkiem prawdopodobne jest, że na początku wszechświata życie było dużo bardziej rozpowszechnione. A umożliwiał to sam Wielki Wybuch, po którym wszechświat był dużo cieplejszym miejscem. Wypełniała go plazma, która ulegała stopniowemu schłodzeniu, a którą dziś możemy śledzić w postaci mikrofalowego promieniowania tła, zwanego także promieniowaniem reliktowym.

Reklama

We wczesnym Wszechświecie - od około 400 tysięcy lat po Wielkim Wybuchu - gdy promieniowanie reliktowe pojawiło się w efekcie rekombinacji elektronów i protonów, było ono gorące lecz z czasem się wychładzało (w związku z ekspansją Wszechświata - ta sama ilość fotonów wypełnia po prostu większą przestrzeń) osiągając dziś temperaturę -270 stopni Celsjusza. Oznacza to, że przez około 7 milionów lat (gdy Wszechświat liczył sobie około 15 milionów lat) w kosmosie panowała temperatura od 0 do 100 stopni Celsjusza umożliwiając tym samym istnienie wody w stanie płynnym na wielu egzoplanetach dziś zamarzniętych na kamień.

Pojawia się jednak inny problem, bo w tym czasie nie było jeszcze tylu ciężkich pierwiastków w przestrzeni kosmicznej aby umożliwić formowanie się kamiennych planet (po Wielkim Wybuchu mieliśmy najlżejsze pierwiastki takie jak wodór, hel czy lit, a dopiero gwiezdna nukleosynteza dała nam wszystkie cięższe elementy), jednak naukowcy z Uniwersytetu Harvarda uważają, że mogły istnieć niewielkie i dość rzadko występujące skupiska gdzie materia była na tyle gęsta aby formowały się w nich bardzo masywne, lecz bardzo krótkowieczne gwiazdy, które eksplodując jako supernowe dostarczyły szybko cięższych pierwiastków koniecznych do formowania planet.

A planety te skąpane w ciepłym promieniowaniu reliktowym mogły przez miliony lat tętnić życiem - choć jeśli faktycznie tak było to życie to istniało zapewne w najprostszych formach nie mając zbyt wiele czasu na ewolucję.

Teoria ta sprawdzona ma zostać przez szukanie w Drodze Mlecznej planet orbitujących wokół gwiazd o bardzo niskiej zawartości ciężkich pierwiastków.

Źródła: ,

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy