Start Kena Blocka w testach F1 pod znakiem zapytania

Jeden z głośniejszych komunikatów wydanych przez szefostwo F1 po GP Kanady dotyczył udziału Kena Blocka w testach opon Pirelli na torze Monza. Niestety udział kierowcy rajdowego, który słynie bardziej z popisów w Gymkhanie stoi pod dużym znakiem zapytania, a wszystko z bardzo prozaicznego powodu.

Jeden z głośniejszych komunikatów wydanych przez szefostwo F1 po GP Kanady dotyczył udziału Kena Blocka w testach opon Pirelli na torze Monza. Niestety udział kierowcy rajdowego, który słynie bardziej z popisów w Gymkhanie stoi pod dużym znakiem zapytania, a wszystko z bardzo prozaicznego powodu.

Jeden z głośniejszych komunikatów wydanych przez szefostwo F1 po GP Kanady dotyczył udziału na torze Monza. Niestety udział kierowcy rajdowego, który słynie bardziej z popisów w Gymkhanie stoi pod dużym znakiem zapytania, a wszystko z bardzo prozaicznego powodu.

W sierpniowych testach opon Block wystąpić miał na pokładzie bolidy Toyoty z 2009 roku. W czwartek popularny kierowca odwiedził bazę Toyota Motorsport w Kolonii, by przymierzyć się do kokpitu. Wtedy okazało się, że jazda Amerykanina w japońskim pojeździe nie będzie możliwa z powodu...zbyt długich nóg kierowcy. Co prawda udało mu się zająć miejsce w ciasnej kabinie jednak jego kolana wystawały zbyt wysoko co uniemożliwiło zainstalowania kierownicy, która w każdym bolidzie przymocowywana jest po zajęciu miejsca w fotelu przez prowadzącego.

Reklama

Nie wiadomo czy inżynierowie Toyoty będą starali się rozwiązać ten problem ingerując w konstrukcję bolidu czy po prostu organizatorzy testów będą szukali innych aut, które będą w stanie pomieścić Blocka. Sytuacja ta z pewnością ostudziła nieco zapał kierowcy, który był bardzo widoczny po GP Kanady. Wkrótce powinny pojawić się nowe informacje w tej sprawie i wówczas dowiemy się czy rajdowiec pojedzie na torze Monza czy Pirelli zdecyduje się na szukanie innego znanego nazwiska.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy