Symulacja upadku planetoidy ujawnia coś niezwykłego
Nasza cywilizacja nie dysponuje żadną technologią, która w pełni chroniłaby nas przed zagrożeniami pochodzącymi z otchłani kosmosu. I raczej prędko się to nie zmieni. Naukowcy z Los Alamos National Laboratory postanowili sprawdzić, jak naprawdę wyglądałyby skutki...
W tej chwili nasza cywilizacja nie dysponuje żadną technologią, która w pełni chroniłaby nas przed zagrożeniami pochodzącymi z otchłani kosmosu. I raczej prędko się to nie zmieni. Naukowcy z Los Alamos National Laboratory postanowili więc sprawdzić, jak naprawdę wyglądałyby skutki uderzenia ogromnej kosmicznej skały w ziemski ocean.
Badacze posłużyli się modelem komputerowym, który pokazuje rozchodzenie się fal uderzeniowych, w zależności od rozpadu planetoidy na mniejsze części w atmosferze i kąta jej/ich uderzenia w ocean. No cóż, skutki wyglądałyby dokładnie tak, jak widzieliśmy to wiele razy w filmach katastroficznych.
Co ciekawe, jeśli uderzenie nastąpi z dala od wybrzeża, to fale tsunami nie będą tak poważnym zagrożeniem dla jego mieszkańców, jak ogromne ilości pary wodnej. Gigantyczna energia uwolniona w chwili uderzenia np. 250-metrowej planetoidy objawi się w postaci emisji ciepła, które doprowadzi do wyparowania ogromnych ilości wody. Naukowcy są zdania, że wypełnienie atmosfery tak dużą ilością pary wodnej, nieodwracalnie odmieni ziemski klimat.
Zagrożeniem jest też uderzenie kosmicznej skały blisko wybrzeża. Wtedy leżące na nim miasta zwyczajnie przestaną istnieć, co zakończy się śmiercią milionów ludzi.
Przygotowana symulacja pokazuje też to, co od dawna jest nam znane, a mianowicie korzystniej dla mieszkańców Ziemi byłoby, gdyby planetoida rozpadła się w atmosferze na kilka kawałków oraz upadła na otwarty ocean, z dala od jakichkolwiek lądów.