Szczegóły egipskiej wtyczki

Od czasu gdy reżim upadłego prezydenta Egiptu - Hosniego Mubaraka - odciął w kraju internet, cały świat zastanawiał się w jaki sposób udało mu się to zrobić. Okazuje się, że wcale nie stoi za tym jakieś technicznie zaawansowane ustrojstwo lecz stare, skuteczne... zastraszanie.

Od czasu gdy reżim upadłego prezydenta Egiptu - Hosniego Mubaraka - odciął w kraju internet, cały świat zastanawiał się w jaki sposób udało mu się to zrobić. Okazuje się, że wcale nie stoi za tym jakieś technicznie zaawansowane ustrojstwo lecz stare, skuteczne... zastraszanie.

Od czasu gdy reżim upadłego prezydenta Egiptu - Hosniego Mubaraka - , cały świat zastanawiał się w jaki sposób udało mu się to zrobić. Okazuje się, że wcale nie stoi za tym jakieś technicznie zaawansowane ustrojstwo lecz stare, skuteczne... zastraszanie.

New York Times, który dotarł do szczegółów operacji odkrył, że prezydent nie posiadał tam absolutnej władzy nad internetem. Wystarczyło odciąć kilka największych "rur", przez które Egipt łączył się z resztą świata.

Nie zostało to też dokonane przy pomocy nowoczesnej technologii lecz po prostu grupy opłacanych przez reżim zbirów - w większości przypadków operatorzy szybko poddali się tradycyjnym metodom fizycznego zastraszania. Jedynym, który zapewniał dostęp do sieci był , lecz do dziś nikt nie wie jak im się to udało.

Reklama

Raporty mówią też o tym, że odcięcie Egiptu od reszty świata nie było zbyt skuteczne względem protestujących - jako, że sieć wewnątrz kraju działała bez zarzutu i protestujący mogli się nadal ze sobą komunikować.

Przypadek ten pokazuje, że powinniśmy chyba wszyscy dbać o to, aby ograniczyć wszelkie zakusy rządów na Internet i troszczyć się, aby pozostał on naprawdę wolnym medium.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy