Tam, gdzie bramki Polaków mają znaczenie

Powiedzmy sobie wprost - polscy napastnicy nie należą do najbardziej cenionych w ligach europejskich.Okazjonalne bramki Roberta Lewandowskiego, czy Ireneusza Jelenia to jednak zdecydowanie za mało, by ten wizerunek zmienić. Jest jednak jedno miejsce, gdzie to właśnie zawodnik z Polski przesądza o losach całej ligi.

Powiedzmy sobie wprost - polscy napastnicy nie należą do najbardziej cenionych w ligach europejskich.Okazjonalne bramki Roberta Lewandowskiego, czy Ireneusza Jelenia to jednak zdecydowanie za mało, by ten wizerunek zmienić. Jest jednak jedno miejsce, gdzie to właśnie zawodnik z Polski przesądza o losach całej ligi.

Powiedzmy sobie wprost - polscy napastnicy nie należą do najbardziej cenionych w ligach europejskich.Okazjonalne bramki Roberta Lewandowskiego, czy Ireneusza Jelenia to jednak zdecydowanie za mało, by ten wizerunek zmienić. Jest jednak jedno miejsce, gdzie to właśnie zawodnik z Polski przesądza o losach całej ligi.

Mowa tu o Tomaszu Gruszczyńskim, który od 2002 roku strzela gole w barwach F91 Dudelange, występującego w lidze Luksemburgu. Rozgrywki być może nie należą do prestiżowych, ale Polak przynajmniej nie musi martwić się o regularną grę. Dlaczego? Bo niemal co sezon należy do czołowych napastników w kraju! W ostatniej kolejce Gruszczyński po raz kolejny znalazł drogę do siatki rywali, co pozwoliło mu uzyskać dwunastą bramkę w obecnym sezonie.

Reklama

O polskiej piłce nie najlepiej świadczy fakt, że to właśnie snajper grający w Luksemburgu jest najczęściej trafiającym piłkarzem z polskim obywatelstwem. Ba! Jest też chyba zawodnikiem, który ma w swojej kolekcji najwięcej tytułów zdobytych na zagranicznych boiskach. Cztery puchary oraz pięć mistrzostw Luksemburga stawiają Tomka na samym szczycie Polaków wojujących za granicą. Tym bardziej, że na tych liczbach się nie skończy. F91 Dudelange także i w obecnych rozgrywkach zdążyło już sobie zapewnić tytuł mistrzowski, mając na końcowym etapie sezonu aż 15 punktów przewagi nad wiceliderem tabeli.

Duży w tym wkład Polaka, który jest drugim strzelcem swojej drużyny. Najlepszy jest bowiem napastnik miejscowych Daniel Da Mota, który ustrzelił 16 bramek. Pojawił się jednak aż w siedmiu meczach więcej od Polaka, który stracił część sezonu wskutek kontuzji.

W obliczu fatalnej gry reprezentacji i goli polskich piłkarzy równie częstych jak widok komety na niebie, miło jest wiedzieć, że gdzieś tam w Europie jest jeden piłkarz, który ratuje honor 40-milionowego narodu i jest kluczowym zawodnikiem swojej ligi. Tomek - dziękujemy!

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy