"Terrorysta" z Twittera chce się oczyścić

Jakiś czas temu pisaliśmy o dwójce brytyjskich turystów wyrzuconych z USA za żart na Twitterze o planowanym ataku terrorystycznym. Jak się jednak okazuje, w Wielkiej Brytanii prawo wcale nie jest łaskawsze. Tamtejszy obywatel - Paul Chambers - walczy właśnie o odzyskanie dobrego imienia przed sądem po tym jak został skazany za żart w sieci o wysadzeniu lotniska w South Yorkshire.

Jakiś czas temu pisaliśmy o dwójce brytyjskich turystów wyrzuconych z USA za żart na Twitterze o planowanym ataku terrorystycznym. Jak się jednak okazuje, w Wielkiej Brytanii prawo wcale nie jest łaskawsze. Tamtejszy obywatel - Paul Chambers - walczy właśnie o odzyskanie dobrego imienia przed sądem po tym jak został skazany za żart w sieci o wysadzeniu lotniska w South Yorkshire.

Jakiś czas temu pisaliśmy o . Jak się jednak okazuje, w Wielkiej Brytanii prawo wcale nie jest łaskawsze. Tamtejszy obywatel - Paul Chambers - walczy właśnie o odzyskanie dobrego imienia przed sądem po tym jak został skazany za żart w sieci o wysadzeniu lotniska w South Yorkshire.

Cała sprawa zaczęła się od tego, że w styczniu 2010 roku lotnisko w South Yorkshire było zamknięte z powodu dużych opadów śniegu. Wtedy też Chambers zatwittował do swojej dziewczyny ironicznie, że powinien je wysadzić w powietrze (wiadomość w oryginale poniżej).

Reklama

“Crap! Robin Hood airport is closed. You’ve got a week and a bit to get your shit together otherwise I’m blowing the airport sky high!!”

Wiadomość krążyła wśród 600 osób śledzących Chambersa, aż w końcu zwrócili na nią uwagę pracownicy lotniska. W 2010 roku sąd w Doncaster skazał go za "wysyłanie publicznej wiadomości elektronicznej o charakterze obraźliwym, obscenicznym lub zawierającej groźbę" na podstawie ustawy Digital Commuications Act 2003. Nakazano mu zapłatę 385 funtów grzywny oraz poniesienie kosztów procesu - czyli 600 funtów.

Co więcej cała sprawa zostawiła skazę w papierach Chambersa i stracił on swoją pracę jako księgowy. Wspierany między innymi przez komików Stephena Fry i Ala Murraya postanowił się on od wyroku odwołać, jednak nie przyniosło to skutku.

Ostatnio sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, gdzie dwóch sędziów nie mogło dojść do porozumienia co do wyroku. A taka niezgoda jest w brytyjskim systemie czymś naprawdę niezwykłym. Dlatego wyznaczono kolejną rozprawę, w której ma wziąć udział 3 sędziów.

Wszyscy stojący za skazanym twierdzą, że cała sprawa obnaża słabość systemu sprawiedliwości, a dodatkowo godzi w prawa człowieka Chambersa.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy