Uwaga nadchodzi trzęsienie: 3, 2, 1...

1 września 30 naukowców na 5 sekund przed trzęsieniem otrzymało powiadomienie. Czy to potwierdzenie, że wstrząsy ziemi jednak można przewidywać?

1 września 30 naukowców na 5 sekund przed trzęsieniem otrzymało powiadomienie. Czy to potwierdzenie, że wstrząsy ziemi jednak można przewidywać?

Naukowcy z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (Caltech) i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley uczestniczą w programie prowadzonym przez Amerykańską Służbę Geologiczną (USGS).

Jej celem jest stworzenie systemu wczesnego ostrzegania przed trzęsieniami ziemi. Badacze od pół roku testują system, który jak na razie pozwala zaprognozować wstrząsy ziemi z wyprzedzeniem 5 sekund.

Publiczny test odbył się 1 września i to całkiem przypadkowo, ponieważ tak właśnie chciały siły przyrody.

Na 5 sekund przed trzęsieniem o sile 4,3 stopnia w skali Richtera, który nawiedził południe Kalifornii, na monitorach u wybranej grupy naukowców wyświetliła się mapa stanu z oznaczonym epicentrum trzęsienia ziemi.

Obok pojawił się zegar odliczający sekundy: 5, 4, 3, 2, 1 i wtedy też nastąpił wstrząs. Nie był on duży, ponieważ można go było łatwo pomylić z drżeniem ścian domu wywołanego przez przejeżdżającą ciężarówkę.

System składa się z czujników, które mierzą fale podstawowe docierające do powierzchni ziemi z ogniska trzęsienia. Są one zazwyczaj niewielkie. Dopiero po nich nadchodzą właściwe fale, które powodują zniszczenia.

Pomiędzy nimi jest kilka sekund przerwy i właśnie ten czas naukowcy wykorzystują do ostrzegania. Im dalej od epicentrum trzęsienia, tym ostrzeżenie przed trzęsieniem dociera wcześniej przed wstrząsem. Podczas testów udało się wysłać ostrzeżenie nawet 30 sekund przed trzęsieniem.

Chociaż sekundy nie są w stanie uchronić całej populacji Kalifornii przed wielkimi wstrząsami, to jednak dają one szansę na przykład na wejście pod stół czy też wybiegnięcie z domu. Wystarczy tylko kilka sekund, aby w fabrykach wstrzymana została produkcja, wyłączyły się bloki elektrowni atomowych czy też stanęła komunikacja kolejowa.

Amerykanie są na chwilę obecną daleko w tyle za Japończykami, którzy z powodzeniem przewidują trzęsienia ziemi od ponad 10 lat. Ostatnie trzęsienie z marca, które miało siłę ponad 9 stopni w skali Richtera i wywołało tsunami, udało się przewidzieć nawet na ponad pół minuty przed jego wystąpieniem.

Mieszkańcy okolic epicentrum otrzymali ostrzeżenie m.in. przez SMS na swoją komórkę na 5 sekund przed wstrząsem, zaś ludność bardziej odległych obszarów nawet 40 sekund przed wstrząsem. Ogólnokrajowy alarm został ogłoszony 8 sekund po tym, jak czujniki odebrały pierwsze informacje o zbliżającym się kataklizmie.

W ciągu tych sekund naukowcy sprawdzili wiarygodność danych i zaczęli rozsyłać ostrzeżenia. W mniej niż 10 sekund stacje telewizyjne przerwały swoje programy, aby ostrzec społeczeństwo.

Mniej trafne okazało się prognozowanie siły wstrząsu, który miał mieć 8,1 stopnia w skali Richtera, a w rzeczywistości był 22 razy silniejszy przekraczając 9 stopni. Wstrząs był tak silny, że 55 czujników uległo uszkodzeniu i nie wysłało cennych danych przez co kilka japońskich miast nie zostało ostrzeżonych.

Kalifornijski system wczesnego ostrzegania wciąż ma wiele dziur, ale jednak działa. Jego wiarygodność oceniana będzie przez 55 niezależnych placówek naukowych z całego świata. Projekt do tej pory pochłonął już 2 miliony dolarów, a w ciągu kilku lat ma kosztować kolejne prawie 80 milionów.

Z powodu trudności finansowych naukowcy zwracają się do sektora prywatnego, zwłaszcza do właścicieli firm, które na skutek trzęsień mogą ponieść największe szkody. System może się dla nich okazać niezwykle cenny. Pamiętajmy, że każdego roku w różnych regionach świata w wyniku trzęsień ziemi giną tysiące ludzi. Sukcesem będzie ograniczenie tej liczby przynajmniej o połowę.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas